piątek, 9 maja 2014

Capítulo decimoquinto: Cień odpowiedzi


Dla Dulce ♥
Za każde słowo, za każdy gest 


Francesca
- To co? Mogę wiedzieć skąd wziąłeś pomysł, by porwać mnie z własnego domu i wybiec do lasu, bo chciałeś porozmawiać? -  spytałam przysiadając na ogromnym kamieniu, uprzednio oczyszczając go z mchu i szczątków liści. 
- Intuicja - wyznał spuszczając głowę, jednocześnie bawiąc się palcami rąk. 
Uczyniłam to samo, bo zauważyłam, że moja dolna warga zaczyna drżeć, a nie chciałam by zobaczył, że jego widok tak na mnie działa. 
- Dlaczego tak bardzo mnie nienawidzisz? - zagadnął po chwili, przerywając długotrwałą ciszę. Odważyłam się podnieść głowę i spojrzeć na niego. W świetle księżyca jego oczy wydawały się niesamowicie czarne, jak dwie wypalone dziury. Mimowolnie zadrżałam, ale dopilnowałam by ton mojego głosu nie zdradził moich myśli. 
- Pomyślmy... Podczas naszego pierwszego spotkania zachowywałeś się jak idiota - zaczęłam odliczać na palcach -  później śledziłeś mnie po mieście z gazetę, następnie wylądowałam z Tobą razem w zadaniu, dowiedziałam się, że będziesz ze mną mieszkał, wkurzałeś mnie na każdym kroku, grzebałeś w moich rzeczach, prześladowałeś podczas weekendu, a teraz porwałeś... Uważam, że to dość duża masa powodów, bym nie darzyła Cię wielką sympatią - podniosłam brew do góry, czekając na to co ma do powiedzenia. Szczerzę mówiąc bałam się tego, co mi zaraz powie i najchętniej bym uciekła z powrotem do domu. Jednak gdy zobaczyłam jak kąciki jego ust delikatnie się unoszą, kończyny odmówiły mi posłuszeństwa. 
- Tak, też bym siebie nie lubił, jakby był na Twoim miejscu - wyznał cicho. 
- No to czego ode mnie oczekujesz, bo nadal nie rozumiem - zauważyłam, że odkąd się tu znaleźliśmy stale unika mojego wzroku. 
- No, bo ... Chciałem zaproponować ... Ustalić ... - umilkł wkurzony własnym dukaniem. - Przyjaźń? - wyszeptał ledwo słyszalnie, wreszcie patrząc mi prosto w oczy. 
- Nadal nie rozumiem - wyjąkałam zażenowana. 
- Nie chcę się z Tobą nieustannie kłócić. Nie chcę znowu się od Ciebie tak daleko oddalić, jakbyśmy byli dla siebie zupełnie obcymi ludźmi. Nie chcę i nie mogę do tego dopuścić - poczułam jak fala ciepła napływa mi do serca. Nagle zrobiło mi się bardzo gorąco wręcz duszno, a nie miałam pojęcia czy zadziałały tak na mnie jego słowa czy ten wzrok, którym mnie teraz przeszywał. Zapadła między nami długotrwała cisza, ale Marco jej nie przerwał, gdyż zapewne czekał na to co mu odpowiem. 
- Ja też nie chcę - powiedziałam obdarzając go delikatnym uśmiechem. Gwałtownie poderwał się z miejsca, podbiegł do mnie i zagarnął w objęcia. Zakręcił mnie kilka razy dokoła własnej osi, ale nawet po tym jak się zatrzymał, nie wypuścił mnie z uścisku. 
- Dziękuję - wyszeptał w moje włosy, a ja ledwo nie wybuchłam pod naporem szczęścia, które ogarnęło moje ciało.





Leon 
Czy można zająć się czymś innym, by uciec od problemów, codziennej rzeczywistości? Czy to pomaga, w jakiś sposób ułatwia podjęcie decyzji, dalsze życie? Czy nie oznacza to, że jest się zwyczajnym tchórzem, który boi się konsekwencji za popełnione przez siebie czyny, za myśli, które nigdy nie powinny pojawić mu się w głowie?
Czy można uciec od miłości? Zapomnieć, że ona w ogóle istnieje? Wymazać ją z każdej cząstki siebie, odgrodzić się od niej szczelnym murem? Nie można, gdyż to i tak na nic się nie zda. Ona i tak zawsze znajdzie czas i miejsce, by do Ciebie dotrzeć. 
Uciekając od Violetty do motocrossu, adrenaliny dam radę zapomnieć o uczuciu, którym ją obdarzyłem? 
Oczywiście, że tak Leon. 
Czemu kłamiesz Leon? 
Bo Leonowi już nic innego nie pozostało. 
A próbowałeś Leon jakoś to zmienić?
Po co, jeśli Leon i tak stoczył się na dno. 
By zawalczyć o to co kochasz Leon. 
Może masz rację Leon. 
Oczywiście, że mam, Leon. 
W nocy nie mogłem spać, ale gdy tylko wszedłem do Studia odkryłem, że nie tylko mnie nawiedzały koszmary. Szczególnie Francesca i Marco wyglądali jakby wcale nie zmrużyli oka. 
Szczerze to miałem ochotę zacząć wyrywać sobie włosy z głowy. Co się ze mną stało? Co się we mnie zmieniło, że nie umiem już normalnie przeżyć jednego dnia? Co zrobiłem, że nieustannie kłócę się z samym sobą, ciągle mam wątpliwości, które zaczynają mnie pomału zabijać od wewnątrz? Dlaczego nie umiem tego zwalczyć? 
I dlaczego zadajesz tyle pytań Leon? 
Bo nie umiem na żadne odpowiedzieć, Leon. 
- Hej, Leon! - Broduey zagrodził mi drogę, gdy szedłem na zajęcia do Pablo. - W związku z tym naszym zespołem, bo nagle wszyscy o tym zapomnieli - westchnął teatralnie, natomiast ja znowu zacząłem kłócić się ze sobą w myślach. 
Może robótki mnie odstresują, co o tym myślisz Leon?
Nawet, nawet, ale jeśli... 
- Leon, czy ty mnie słuchasz?! - krzyk Broduey'a wyrwał mnie ze stanu otępienia. - Jesteś gorszy od Maxiego - wyznał z pretensją załamując ręce i odszedł urażony. Już miałem za nim iść i go przeprosić, gdy zauważyłem z daleka Larę, która szła ulicą. 
- Lara! - wydarłem się na całe Studio i jak najszybciej wybiegłem na dwór. Odwróciła się zaskoczona i uśmiechnęła się promienie na mój widok. 
- Leon, cześć - przywitała się radośnie.
- Hej - powiedziałem odrobinę zadyszany. - Mam dla Ciebie pewną propozycję - wyznałem starając się na jak entuzjastyczny uśmiech. 
Odrobinę później gdy szliśmy wśród drobinek kurzu i pyłu na torze popatrzyłem z boku na Larę, która objaśniała mi wszystko w związku z nauką jazdy. 
Nie dasz radę zapomnieć o Violetcie, Leon - przypomniał mi cichy głos w głowie. 



Federico


Ile nasze serce jest w stanie znieść, ile wytrzymać? Istnieje dla niego jakiś limit, którego nie może przekroczyć, bo inaczej wybuchnie z naporu rys i blizn. Istnieję niewidzialna linka, która, gdy tylko ją dotkniemy, pęknie powodując, że stoczymy się na same dno, wpadniemy do przepaści, z której nie ma już wyjścia. Ciemność nas pochłonie, staniemy się jej częścią. 

Stałem podpierając się o fortepian, z rękami skrzyżowanymi na piersi i nieustannie zmuszałem się, by nie przestać słuchać Pablo, który właśnie przydzielał rolę do przedstawienia. W tej chwili ten występ wydawał mi się całkiem nie na miejscu. Przecież to jest masa prób, ćwiczeń, a ja nie miałem na to ani ochoty, ani siły. Nie spałem w nocy, bo miałem koszmary, a i w dzień ciągle przez moją głowę przewijały się straszne myśli. A to wszystko przez to, że nieustannie przed oczami pojawiała mi się twarz Ludmiły i pytanie dlaczego mnie unika. Tak jakby wszystko co razem przeżyliśmy zniknęło, nigdy się nie wydarzyło, jakbyśmy się wcale nie poznali. Znowu przybrała tą swoją starą maskę, nie zważa na nikogo, patrzy tylko na siebie. To nie jest ta dziewczyna, w której się zakochałem. 
- Federico! - głos Pablo smagnął mnie jak biczem. Natychmiast się otrząsnąłem i spostrzegłem, że każdy się mi przygląda. - Czy wszystko dobrze? 
- Tak, tak - pośpieszyłem z odpowiedzią. - Wszystko w porządku - zapewniłem. 
Pablo przeniósł wzrok na resztę uczniów. 
- Więc chorografią przedstawienia zajmą się Violetta i Leon, ale jeśli będziecie potrzebowali pomocy zawiadomcie mnie o tym. Francesca do Ciebie należy piosenka na początek. Ma być ona takim wprowadzeniem do przedstawienia, ma być wskazówką czego publiczność może się spodziewać. Dalej ... - po tych słowach ponownie się wyłączyłem. 
Po chwili podniosłem wzrok i zauważyłem, że Ludmiła mnie obserwuje. Patrzyłem przez pewien czas jej w oczy, po czym odwróciłem głowę. 
Czasem są momenty, kiedy ciemność tak nas pochłania, że nie mamy już siły, by ją przełamać. 


Maxi 

Czy można śnić na jawie? Czy można aż tak stracić kontakt z rzeczywistością, że wszystko inne uchodzi w kąt i widzisz tylko tą jedną, jedyną twarz pięknej Hiszpanki, jej niewinne oczy, zarumienione policzki i szczery uśmiech? Owszem można. I to jest najpiękniejszy sen jaki można mieć. 
"- Gotowa? - delikatnie splotłem nasze palce ze sobą, wychodząc poza teren posesji jej domu. 
- Jak nigdy dotąd - odpowiedziała mi uśmiechem, ściskając mnie mocniej za rękę. "
- Miłość, miłość, wszędzie miłość - Camila usiadła obok mnie na scenie. - Nie uważasz, że jest jej za dużo? 
- Nie, jest wystarczająco - odpowiedziałem szczerząc się jak głupi, na co wywróciła oczami. 
- Już z nikim nie można normalnie pogadać - załamała ręce i odeszła kręcąc głową. 
" - I jak Ci się podoba? - spytałem wskazując głową na koc usłany płatkami kwiatów, z koszykiem pełnym jedzenia. 
- Wszystko jest tak jak sobie zamarzyłam - zagryzła dolną wargę, z trudem powstrzymując łzy wzruszenia. - Dziękuję - wyszeptała. "
- Maxi, Maxi, Maxi! - moje rozmyślania zostały ponownie przerwane tym razem przez Violettę. Wyrosła przede mną jak spod ziemi z plikiem kartek w ręce. - Pomożesz mi z nutami do przedstawienia? 
- Pewnie, tylko daj mi chwilę - poprosiłem, a szatynka na widok mojej rozmażonej miny podniosła brew z uśmiechem i wycofała się podniosąc ręce w obronnym geście. 
" - Uważasz, że miłość może zmieniać ludzi? - usłyszałem jej cichy szept, gdy leżała obok mnie, a ja układałem wokół jej ręki płatki kwiatów. 
- Tak. Właśnie teraz mnie zmienia na lepszego człowieka. "
Nagle kątem oka zauważyłem dobrze znane mi loki. Zeskoczyłem ze sceny i zagrodziłem jej drogę w wejściu do auli, tak, że aż się wzdrygnęła ze strachu. Jednak po chwili uśmiechnęła się, a ja poczułem, że zamieniam się w budyń. 
- Cześć! - wykrzyczałem całując ją w policzek. Jak zwykle się zarumieniła, na co poczułem, że płonę pod naporem uczuć. 
Miłość przychodzi niespodziewanie. Zawsze wszystko komplikuje, przewraca do góry nogami, zmienia nasze życie, tak, że już sami nie wiemy jak wcześniej mogliśmy bez niej żyć. Bez miłości, bez Naty byłem tylko marną jednostką, zanikającą w tłumie. Dziś wyróżniam się tym, że umiem kochać kogoś tak, że nic wszystkie się nie liczy. 

----------------------------------------------------------
Wiem, że zwykłe przeprosiny nie wystarczą. Wiem, że jestem potworem. Wiem, że zawaliłam całkowicie. Na prawdę bardzo Was przepraszam, za to "coś" na górze, za to, że się spóźniłam. Ale złożyło się na to wiele czynników.
Po pierwsze zauważyłam, że odeszło kilku obserwatorów, również głosy w ankiecie zmalały. To mnie bardzo zabolało.
 Również wkurzył mnie fakt anonima, który zaczął hejtować mnie pod poprzednim rozdziałem. I muszę Wam też podziękować za to, że mnie obroniliście. W sumie nie wiedziałam czy się śmiać czy płakać z tych błędów, ale jakaś uraza we mnie została. 
Szczerze mówiąc zastanawiałam się czy nie zamknąć bloga, gdyż moja wena uciekła ode mnie i nie jakoś nie ma zamiaru wracać, ale przyrzekłam sobie, że skończę to opowiadanie nawet jeśli ja nie będę go rozumiała i zostanie ze mną jeden czytelnik. 
I przepraszam Dulce, że dedykowałam Ci akurat ten potworny rozdział, ale musiałam w jakiś sposób odwdzięczyć się za to, co to tej pory we mnie zmieniłaś. 

I pamiętajcie, że mimo tego wszystkiego, mimo komplikacji, które ciągle wprowadzam, mimo zamieszania, nadal Was kocham, każdego z kolei i dziękuję całym swoim sercem, że ze mną jesteście. 

Buziaki ;*

13 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Płateczku, i co ja mogę teraz napisać, hm?
      Jest kilka minut po pierwszej, nastała już niedziela. Kurde, czas tak biegnie.
      Do rzeczy. :)
      Dobrze wiem, że nic tu nie rozkmine, nic tu nie poukładam dobrze w całość. :< Moje opinie są dziwne, to wiesz.. No cóż, napiszę to, co mi się uda.
      Rozdział przede wszystkim cudowny. <3
      Ach, ta Marcesca. <3 Ich amorki. x
      León i jego stan. Te słowa w jego głowie są zaczepiste. XD Sam tak z sobą, haha. <3 :D
      Maximiliano taki zakochany, ohoho. :D <3 Ni to Cami czy też Vilu go nie 'wybudzi' z transu. :D Z cudownej miłości. :D
      Kurde, tak bardzo Cię przepraszam za ten marny komentarz. :c <3 Ale.. dobrze wiesz, że nie piszę zbytnio dobrze. XD <3
      Dobra, to niech ta wena przybędzie, co? c:
      Życzę powodzenia, Kwiatuszku. x
      Całuję, pozdrawiam i żegnam,
      Tysiek. x

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
  2. Wspaniały!! :D Czytam twojego bloga dopiero Od dzisiaj ,ale zdążyłam przeczytać wszystkie rozdziały i z niecierpliwością czekam na nexta :) wątek marcesci najbardziej mnie interesuje! :p
    Pozdrawiam ! Funka ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem! ;D Wybacz, że dopiero teraz ;c

    Kochana Olu! <3
    Po pierwsze: dedykacja dla mnie? O.o Nie spodziewałam się. Ale jestem zachwycona. Rozpływam się ze szczęścia *.* Jak miło, że ktoś o mnie pamięta, że dla kogoś mogę coś znaczyć ;))
    Po drugie: nawet nie próbuj zawieszać bloga, słyszysz? XD Takie cuda tu powstają. Ten rozdział był wspaniały, naprawdę. Rozwijasz się, kochana, rozwijasz. I jest to opinia osoby z "zewnątrz". Naprawdę, piszesz coraz lepiejz rozdziału na rozdział. Nie przejmuj się tym anonimem, ani tymi obserwatorami, którzy ubyli. NNie warto. Oni tracą więcej, nawet nie wiedzą ile. Pamiętaj o tym, że Twoi wierni czytelnicy nie odrjdą. Ja na pewno nigdzie się nie wybieram ;)) Siłą mnie stąd nie wezmą ;)) Przejdźmy w końcu do samego rozdziału. Co tym razem? ;D
    Francesca i Marco... cóż, ich relacja od początku jest skąplikowana. Nigdy nie była łatwa. Zachwowania Marco zniechęciły Fran do jego osoby, ale nietrwale. Mogłaby się tego wypierać, ale ona czuje coś do naszego wariata i to widać. Żadna z tego tajemnica xD Tak w ogóle Marco to niezłe ziółko jest ;) Teraz zostali przyjaciółmi. Jest to ogromny krok na przód. Krok w dobrym kierunku.
    Leon! ;D Jejku, ten fragment był obłędny, serio. Leon popełnia błąd. Zakochał się w Violettcie i niedawno to zrozumiał. Jednak nie tylko nie wyznał jej swoich uczuć, ale wręcz próbuje od niej uciec. Łudzi się, ze zdoła. Ale przed miłością nie da się uciec. Nie można o niej zapomnieć. Zajęcie się czymś innym nie spowoduje, że przestanie czuć. Nawet Lara nie sprawi, że odkocha się. Leon to w pewnym sensie wie, a z drugiej strony i tak to robi jakby wierzył, że to coś jednak da. Toczy walkę z samym sobą. Niestety teraz dominuje ta część, która chce od Niej uciec. Ale prędzej czy później zrozumie, że to nie ma sensu i się opamięta. Zawalczy o nią. O miłość. Zawalczy o swoje serce. Oby stało się to prędzej xD
    Federico. Biedak, nie wie co się stało. Nie rozumie, dlaczego Ludmiła go unika. Dlaczego traktuje go niemal jakby byli dla siebie zupełnie obcy. Lu znów zachowuje się jak zimna panna bez uczuć. A Fede nie wie, gdzie podziała się dziewczyna, w której się zakochał. W jego fragmencie widoczne jest również, że Leon i Vilu będą układać choreografię na przedstawienie! CZEKAM! <3 Wracając do naszej SuperNovej i naszego Włocha to myślę, że jeszcze nie wszystko stracone. Lu po prostu znów się zagubiła, a Fede znów musi pomóc odnaleźć jej właściwą drogę ;))
    NAXI <3 Tyle cudownych wspomnień, tyle pięknych przemyśleń Maxiego o Naty. Chłopak nie widzi świata poza nią. I dobrze! ;D Ich miłość jest czymś niepowtarzalnym, wyjątkowym, prawdziwym. <3

    Przyznam się, że uwielbiam Twoje opisy, wiesz? Są prze cudowne. Takie piękne. Tak wspaniale i trafnie opisujesz miłość, ale nie tylko ją. Jestem naprawdę pod ogromnym wrażeniem ;)) Ja sobie kocham tego bloga, ten rozdział i to, co piszesz. I nie pozwalam Ci w siebie wątpić. Nigdy. Nie masz do tego żadnego, nawet najmniejszego, powodu. Za to, masz nieprzeciętny talent. Prawdziwy dar do pisania. Pisz dalej, mój piękny Kwiatuszku, rozkwitaj dalej. A ja będę się z każdym razem na nowo i coraz bardziej zachwycać. Cierpliwie czekam na kolejny ;)) I uwierz mi - nie musisz przejmować się swoimi "spóźnieniami". Bo są one właściwie niezauważlne, a przede wszystkim na takie cudeńka jak to, co piszesz, warto czekać. Pamiętaj o tym. Weny, dużo weny i pomysłów.
    Dziękuję za ten rozdział. Dziękuję, że zechciałaś mi go zadedykować. To dla mnie wiele znaczy. Nawet nie wiesz ile. To dla mnie ogromne wyróżnienie. Dziękuję za tego wspaniałego bloga. I dziękuję za Ciebie.
    Ściskam mocno ;*
    Tysia <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Kochanie moje ! ;)

    na pewno nie jeden czytelnik, bo ja, Kathrinka, Dulce, Martyna i wielu, wielu innych to więcej niż 1 ;).

    A teraz tak... Jest już późno, jestem cholernie zmęczona, ale wykrzesam z siebie odrobinkę sił, by napisać jakiś rzeczowy komentarz.

    Ja to opowiadanie doskonale rozumiem. Mało tego, uwielbiam je. I smutno mi, kiedy nazywasz rozdział "czymś" . To samo z odejściem. Za bardzo się do was przywiązałam - do ciebie i bloga, by od tak patrzec na to, jak sie nim dołujesz.

    On jest naprawdę fantastyczny, niczego mu nie brakuje. A wena to wena. raz jest, a raz jej nie ma. Prędzej czy później wróci, musisz być tylko w dobrej myśli.

    I przede wszystkim: UWIERZ W SIEBIE! Wiem, kto jak kto, ale ja nie powinnam Cie co do tego pouczać, ale... Nie mogę bezczynnie siedzieć, jak takie utalentowane kurczaki uważają się za beznadziejne !

    Tak, dobrze przeczytałaś, KURCZAKI. Jesteś moim kurczaczkiem, moją iskierką w ciemności, moim piaskowym dziadkiem w bezsenną noc. I nie waż mi się odchodzić, uciekać czy zaiweszać. Też mam przestój na blogu. Teraz chyba jest taki okres i już. Wszysycy mają fazę na poprawy. Trzeba to przezczekać.

    A rozdzial..... Tak... Wyszedł fenomenalnie ;). Ale trochę mi smutno... FEDE ;C . Smutam z nim ;c . ale cóż...

    To nie zmienia faktu, że kocham tego bloga, tę historię i czekam na c,d ! :*

    Kocham i życzę weny - bo coś czuję, że zaraz się odnajdzie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. A więc najpierw powinam Cię przeprosić , za to , że niestety nie miałam czasu komentować twoich nowych rozdziałów , co nie znaczy , że ich nie przeczytałam . Pierwszy raz zostaję przy jednym blogu , zawsze gdy znajdowałam nowego bloga , czytałam jego rozdziały , które miał do tej pory a później nie śledziłam . Gdy zobaczyłam Twój blog , stało się dla mnie jasne , że to najpiękniejsze opowiadania jakie widziałam . Oczarował mnie Twój styl pisania . Po prostu zawierzam tutaj zostać , aż nie skończysz pisać . Mam nadzieję , że będziesz czerpała radość z tego , że umiesz tak pięknie pisać . Cieszę się , że znalazłam tego bloga . Uwierz w to , że bardzo pięknie piszesz <3 A co do rozdziału to po prostu był piękny <3333

    OdpowiedzUsuń
  6. Byłam pewna, że już to skomentowałam ;-; Ale oczywiście głupia ja zapomniałam -.-
    Marco, częściej kieruj się "intuicją" XD Fran - przez powody, które wymieniłaś, powinnaś raczej kochać Marco :3 xD
    Ale okey. Przyjaźń na razie może być c: Dobra, co ja gadam xD Przyjaźń jest idealna *-* (nie lepsza od bycia ze sobą, ale dobra <3)
    Nie, Leon, nie uciekniesz od miłości :* Nikt ci w tym nie pomoże ;p Ani Lara, ani tor.
    (nie wiem, dlaczego w komentarzach odnoszę się dokładnie do bohaterów ;-;)
    Lu dalej unika Federa, a on przez to cierpi ;-; Ja tak kocham tą parę, że serce mi się kraja, gdy to czytam ;-;
    Ale i tak Cię kocham :3
    A najlepszy ze wszystkiego jest wątek Naxi *-* Tehehehhee <3

    Koniec idiotycznego komentarza ;-;
    Ps. Kocham too *-*

    OdpowiedzUsuń
  7. Masz świetny blog. <3
    Mam nadzieję, że zajrzysz:

    http://solo-me-amor-leonetta.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. Ojej *.* No fantastycznie. Cudo. Genialnie.
    Komentarz krótki, bo się śpieszę ;_; Przy następnym napiszę dłuższy, słowo

    OdpowiedzUsuń

"Dziękuję" to za mało, by wyrazić co czuję ♥