Leon
Nie zawsze muzyka pomaga, leczy wszelkie smutki. Czasem jesteśmy tak zamknięci w sobie, że jesteśmy na nią głusi, nie potrafimy czerpać z niej radości. Jest dla nas obojętna, nijaka, bez żadnej większej wartości czy sensu. Pomijamy ją, zapominamy o jej istnieniu. I wtedy chyba już nic nie może nas wesprzeć.
Było odrobinę po szóstej rano, jednak zastałem Studio otwarte. Zerknąłem do pokoju nauczycielskiego i zauważyłem zmęczonego Antonio z Marottim, którzy chyba się o coś kłócili. Ominąłem ich i oto teraz znajdowałem się w sali tanecznej próbując zatańczyć choreografie, którą mamy zaprezentować na przedstawieniu. Jednak moje skołatane nerwy nie ułatwiały mi tego zadania. Ciągle myliłem kroki, gubiłem rytm, aż skończyło się na tym, że upadłem na podłogę i już się z niej podniosłem. Nie miałem na to siły i chęci. Brakowało tu bowiem pewnej osoby, która jako jedyna mogła by sprostać temu zadaniu. Violetty.
Leon nadal jesteś debilem, że nie potrafisz jej tego wyznać.
A to moja wina, Leon?
Tylko twoja.
To mnie pocieszyłeś.
Coraz bardziej widać moje zdołowanie, gdyż nawet zauważył to mój przyszywany tata, a on zawsze widzi świat przez inną parę oczu. Jednak bardziej martwiłem się faktem, że Violetta w końcu się zorientuję co jest przyczyną mojego zachowania i wszystko legnie w gruzach i genialny Leon nie będzie umiał już tego naprawić.
Jeszcze chwilę poużalałem się nad sobą, aż w końcu pozbierałem się z podłogi i wstałem. Popatrzyłem na siebie w lustrze i przekręciłem głowę w bok.
- Weź się w garść, co? Bo mam Cię już dość -
wyżaliłem się do swojego odbicia. - Przecież tyle możesz osiagnąć. Możesz osiągnąć... - gwałtownie wciągnąłem powietrze i wybiegłem z pomieszczenia, udając się do sali muzycznej. Zatrzymałem się koło keyboardu i przejechałam po nim palcami szukając melodii, która przed chwilą pojawiła mi się w głowie.
Podemos pintar colores al alma
Podemos gritar yeh
Podemos volar sin tener alas
Ser la letra en mi canción
Y tallarme en tu voz
- Możemy, ty możesz Leon - uśmiechnąłem się do siebie jak głupi. - I już wiesz co robić.
Francesca
Właśnie trwały próby do przedstawienia, gdy zaczęłam zasypiać z niewiadomych przyczyn. Oczy strasznie mi ciążyły i omal się nie przewróciłam. Przetarłam twarz dłonią, próbując skupić się na tłumaczeniach Gregorio. Przez chwilę sytuacja wróciła do normy, ale znowu moje powieki zwróciły się ku dole. Jednak krzyk nauczyciela, by zaczynać doprowadził mnie do porządku. W sali rozległa się muzyka, więc spróbowałam się skupić. Wydawało się, że już jest dobrze, gdy nagle się przewróciłam i zaryłam brodą o podłogę. Usłyszałam najpierw ciszę, później krzyk.
- Fran, Fran! Nic Ci nie jest? - obok mnie pojawiła się Camila z Violettą.
- Nie, nic, w porządku - mruknęłam próbując się podnieść, jednak nie do końca mi to wyszło. Syknęłam z bólu i złapałam się na kostkę. - Może jednak nie - wyznałam.
Gregorio popatrzył na mnie sceptycznie, jakbym specjalnie przerwała jego zajęcia, jednak nim zdążył otworzyć usta, by mnie skrytykować, uprzedził go Marco.
- Zabiorę ją do lekarza, dobrze? - spytał, jednak nim Gregorio odpowiedział, zdołał wziąć mnie na ręce. Uczepiłam się niego niczym mała małpka z obawy, że może mnie puścić.
Przez całą drogę do pielęgniarza nie odezwaliśmy się do siebie ani słowem. Wtuliłam swoją twarz w jego zagłębienie pod szyją i starałam się równomiernie oddychać. Kostka nadal dawała o sobie znać, ale z każdym kolejnym krokiem chłopaka ból zanikał.
- Zaraz mnie udusisz - pożalił się Marco po chwili. Zarumieniłam się i go puściłam. Wreszcie stanęliśmy przed drzwiami prowadzącymi do gabinetu lekarskiego. Wizyta nie trwała długo, bo okazało się to zwykłym opuchnięciem, które zniknie w przeciągu kilku dni.
Drogę powrotną przeszłam już na własnych nogach, lekko jednak kulejąc. Zastaliśmy pustą salę, gdyż zorientowałam się, że zajęcia dobiegły końca.
- No to super - burknęłam i podreptałam do parapetu po swoje rzeczy. Jak cień, Meksykanin ruszył za mną.
- Dlaczego upadłaś? - spytał gdy wzięłam swoją torbę do ręki.
Bo zbyt często o Tobie myślę.
Martwię się o Ciebie.
Nie śpię po nocach, gdyż nękają mnie koszmary.
Każdej nocy przeraża mnie pustka, którą utworzyła się poTwojej wyprowadzce od nas.
Boję się, że nasza nic przyjaźni pęknie, gdyż coś zepsuję, a ruiny tego nie będą w stanie wrócić na swoje miejsce, mimo najszczerszych starań.
- Po prostu jestem zmęczona i tyle - wyjaśniłam ignorując wszelkie myśli, które przewinęły się przez moją głowę.
Czasem trzeba zaryzykować i odsunąć się od tego co przynosi Ci szczęście, bo nie jest to odpowiedni czas i pora.
Angie
Czas... Nie do końca wiemy co znaczy to słowo. Można je brać pod uwagę w formie przenośnej i nie. Jest nienamacalny, nie można go zwarzyć, dotknąć, posmakować. Mówimy, że on może uleczyć, zaszyć rany, odciążyć nas od problemów. Nie każdy jednak w to wierzy.
Wychodziłam właśnie z pokoju nauczycielskiego, gdy zobaczyłam Violettę pochyloną nad stosem kartek. Ostatnimi czasy zastaję ją ciągle w takiej pozycji. Naprawdę wzięła sobie do serca przypisane jej zadanie, ale przez to mamy jeszcze mniej czasu dla siebie, który i tak bardzo się nam uszczuplił od chwili, gdy zaczęłam tu pracować. Jednak nie żałuję, bo wiem, że w końcu spełniłam swoje marzenia.
- Hej Vilu - ucałowałam ją w policzek, na co delikatnie się uśmiechnęła jednak nie oderwała wzorku od papieru trzymanego w ręku. - Jak z Leonem?
- Po staremu, nadal nie wiem o co chodzi - spojrzała na mnie, ale po chwili ponownie spuściła głowę. - Choć dziś zachowuje się jeszcze dziwniej, bo ciągle nuci sobie coś pod nosem. Tak więc nie najlepiej - ostatnie zdanie ledwo wyszeptała.
- Mówiłam Ci byś z nim pogadała - przypomniałam jej.
- Problem w tym, że się boję tego co mi odpowie - wyznała załamanym głosem. - Muszę iść - otarła wierzchem dłoni twarz i odeszła.
Odchodziłam razem z nią wzrokiem, aż zniknęła mi z oczu. Westchnęłam cicho.
Czuję się jakbym wcale jej nie znała, bo nie potrafię jej pomóc, doradzić tak, by w końcu wszystko sobie wyjaśnili. Próbowałam pogadać o tym z Leonem, ale zawsze wywijał się od opowiedzi.
Najgorzej jest gdy człowiek nie wie jak pomóc drugiemu, gdyż nigdy nie zaznał takiego uczucia. Jest wtedy jakby pusty, opuszcza go to wewnętrzne ciepło, bo nie umie odpędzić od kogoś tego cierpienia. Wie, że w końcu smutek zwycięży, a to nas wszystkich najbardziej przeraża.
Przeraża nas świadomość, że jesteśmy słabi. Zbyt bezradni, by zapobiec ciemności, która każdego dnia nas po malutku zaćmiewa i gasi.
Federico
Nikt z nas nie lubi samotności, zwyczajnie nas ona przeraża, dołuje. Wywołuje niepewność i smutek. Przez nią łzy same pchają się do oczy, a uśmiech zamiera. I to nie przemoc, agresja jest największą słabością świata, tylko właśnie ona, gdyż powoduje, że jesteśmy bezbronni, a przez to popełniamy straszne błędy.
- Violetta! Violka! - zawołałem, gdy tylko zobaczyłem dziewczynę wchodzącą do auli. Odwróciła się w moją stronę i zamachała, więc do niej podbiegłem. - Hej, przepraszam, że Ci przeszkadzam, ale mam pytanie.
- Nic się nie stało, akurat mam chwilę czasu - uśmiechnęła się, ale tylko ustami, bo jej oczy nadal pozostawały smutne. I to chyba przez to Francesca z Camilą tak się o nią martwią. Zamilkłem na chwilę, zastanawiając się nad sensem swoich myśli.
- To o co chodzi? - głos dziewczyny wyrwał mnie z zamyślenia.
- Czy... czy wiesz... - zacząłem się jąkać. - Co się dzieję z Ludmiłą? - wyszeptałem.
Violetta zamrugała zdziwiona.
- Nie, nie przyjaźnimy się, można nawet rzecz, że ona mnie nienawidzi - zaśmiała się słabo pod nosem. - Nie wiem, unikam jej, bo ciągle się mnie czepia, dogryza. Więc, przepraszam Cię strasznie, ale nie umiem Ci pomóc - słychać było w jej głosie szczerą skruchę.
- Dziękuję i tak - uścisnąłem ją na pożegnanie i odszedłem.
Zamiast udać się na lekcję z Beto, udałem się do parku. W tamtej chwili zamierzałem od wszystkiego odpocząć. Zwyczajnie za bardzo się dołuję myślą, że Ludmiła tylko grała przez nasze spotkania i wspólne przeżycia.
Głupi jesteś Federico.
Podobno przezywanie siebie w myślach pomaga.
To prawda.
Nagle zauważyłem Naty siedzącą na ławce, więc błyskawicznie do niej podbiegłem.
- Hej Naty - uśmiechnąłem się do niej, na co odwzajemniła gest. - Mam pytanie.
- Od razu mówiąc, nie mam pojęcia co się dzieję z Ludmiłą - chyba spostrzegła mój zdziwiony wzrok.
Trochę rzuca się w oczy Twoje zakłopotanie, gdy ją widzisz - wyznała.
Zamrugałem oczami lekko skołowany.
- Lepiej pójdź do Diego. Ostatnio ciągle spędzają ze sobą czas, ciągle coś szepczą jakby coś planowali. Mnie już to nie dotyczy. I wiedz Federico, że szczerze Cię lubię i życzę dla Ciebie jak najlepiej, więc lepiej po prostu o niej zapomnij, bo to nie jest dobry człowiek - przyznała spuszczając głowę.
Uczyniłem to samo i zamknąłem powieki.
Masz pecha Federico.
------------------------------------------
Przeżyliście kiedyś taką chwilę, gdy nic Wam nie idzie, wszystko wypada z rąk? Ostatnio bowiem czuję, że mój czas tutaj się skończył, a dana sobie obietnica nie jest jednak taka trwała jak miała być.
Wy nie chcecie i też ja mam coraz mniej siły na to wszystko. Co o tym myślicie?
Pamiętajcie też, że Was strasznie kocham ♥
Buziaki ;*
PS. Zapraszam Was bardzo gorąco na mojego nowego bloga. Ma inną zawartość niż ten i mam nadzieję, że Wam się spodoba ♥ LINK
PRZEPRASZAM!
OdpowiedzUsuńPrzepraszam Cię moja starsza siostro <3
Miałam skomentować tamten rozdział, a nie skomentowałam ;(
PRZEPRASZAM <3
Wybaczysz? ;*
Jeżeli chodzi o rozdział to...
Jest jak zwykle fantastyczny <3
Twoje rozdziały czytam jednym tchem ;D
Ty nawet komentarze ładne piszesz!XD
Wiesz co?
Ja czekam na twoją książkę :D
Jak będzie wydana to od razu w dzień premiery ruszam do empika i ją kupuje xd Okey?xd
Czy to będą wiersze, czy to będzie opowiadanie... Na pewno ją kupię. I nawet jeśliby miała 1000 stron. Właściwie to i lepiej żeby tyle miała, bo bym miała sposób na nudę ;)
Fran... Biedna Fran! :( Żal mi się jej zrobiło. ;c
"Zaraz mnie udusisz"xddd
EJ NOOOO!!!!!
Ja chcę Leonettę!!!!!XDD
Myślisz, że po co ja sobie kupiłam książkę "Prawdziwa miłość" z Violetty? Żeby poczytać momenty o Leonetcie!XDD
Reszty nie czytam ;3
Taa...
Mam wielką schizę na punkcie tego paringu ;>
Muszę się chyba leczyć... Albo i nie... Nie wiem...
Powiem Ci tak...
To jest coś bardzo ważnego..
Ale no naprawdę!
Serio!
Uwielbiam Federico martwiącego się o Ludmiłę ;> xd
Coś o Angie *O*
Nie przepadam za nią xD
Ale ciii... :D
EJ!
A może zrobisz Leoncescę? ;d
Hę? xD
Lubię ten paring *O*
Aczkolwiek jest on niestety nie możliwy :(
Koniec mojego gadania o wszystkim i o niczym xd
Zauważyłaś, że jestem straszną gadułą? :D
Pewnie tak...
Bo gadanie to chyba moja pasja xd
Nie ważne...
Czekam nn :D Ha! Dowaliłam sobie skrócik :D
Przepraszam, że nie piszę tak pięknych komentarzy jak ty :C
Ale ja nie potrafię na poważnie!XD
Wiem co czujesz ♥
Mi coś ostatnio coś się sypie :C
Ale nie ważne!XDD
Miał być już koniec, a ja znowu coś piszę -.-
Boże!
Ale na serio już kończę xd
Pewnie czytasz to i myślisz "Jak idiotka" xd
Ale nie ważne...
No to jeszcze raz czekam na następny.
Do widzenia/Papa/Dobranoc/Kolorowych snów xd
Julson <3
Wrócę tu! :) <3
OdpowiedzUsuńCudowne
OdpowiedzUsuńMoje miejscee <3
OdpowiedzUsuńPowinnam się teraz uczyć XD Ale przeczytanie Twojego rozdziału jest milion razy lepsze *-*
UsuńTo taak. Leoś wie, co robić? Mam nadzieję, że myśli to samo, co ja ^^
Już mówiłam, że kocham, jak rozmawia sam ze sobą, prawda? x3
Nie no Fraan :c
Jej myśli były takie słodkie :3 Dlaczego nie mogła powiedzieć tego na głos? :c Niech się odważy i powie Marco wszystko, co leży jej na sercu ^^ I wtedy będzie taka piękna Marcesca <3
„Przeraża nas świadomość, że jesteśmy słabi. Zbyt bezradni, by zapobiec ciemności, która każdego dnia nas po malutku zaćmiewa i gasi.”. Zwykły fragment, a przez niego zrobiło mi się tak smutno :c
Fede martwi się o Lu. Aww ♥
Do następnegoo :**
Cudowny rozdział czekam na kolejny pozdrawiam Nadia.
OdpowiedzUsuńI zapraszam do siebie mam nadzieje że wejdziesz :)
naughtyboyleonetta.blogspot.com
Cudowny rozdział.
OdpowiedzUsuńWspaniały.<3
Aż brak mi słów. Masz wielki talent.
Kocham twojego boga.
A twój styl pisania jest perfekcyjny. ;*
Hej Oleńka. ♥
OdpowiedzUsuńWiesz, że nie mam sił i jestem strasznym leniuszkiem.
Wybacz, aczkolwiek mój spóźniony komentarz nie bdz długi. :c Powiem raczej, iż strasznie krótki. Naprawdę.
Kocham Cię, dziękuję Ci za ten rozdział. (nie mam chyba sił, ogóle. :c)
M. x