Leon
Wydaje się, że zna się kogoś całe życie. Można wymienić wszystkie jego cechy, wady, zalety. Wiesz jak ten ktoś się porusza, jak reaguje na daną sytuację. Co lubi, co szanuje, co go śmieszy, bawi, smuci, doprowadza do łez.
Wydawało mi się, że znam usta Violetty na wylot. Nauczyłem się ich kształtu gdy śpiewała, mówiła, cmokała mnie w policzek. Nigdy nie wyobrażałem sobie, że mogą być tak miękkie, ciepłe, w zetknięciu z moimi. Nigdy nie przyszło mi do głowy, że po jednym pocałunku wymienionym z nią, od razu zapragnę następnego. Uważałem, że znam uczucie jakim ją darzę na pamięć. Mogłem opisać każdy szczegół łączący nas w jakikolwiek sposób, każdy spędzony moment. Jednak w tej chwili okazało się to zbędne. Poznałem Violettę na nowo. Dopiero teraz zorientowałem się jak pięknie pachną jej włosy, jak słodko marszczy nos, gdy się denerwuję, jak uroczo zagryza dolną wargę w stresie.
Gdy oderwaliśmy się od siebie zobaczyłem jej duże oczy wpatrzone w moje. Tańczyły w nich złote ogniki, które po chwili rozprysnęły się, by na nowo powrócić. Wiedziałem, że Violetta nadal jest tą samą Violettą, tą samą dziewczyną co była 10 sekund temu. Nie zmieniła się. Jej serce nie stanęło na moment, by ponownie ruszyć z nowych uczuciem w środku. Jej mózg nie rozgrywa teraz szaleńczego biegu,który doprowadza, że każda myśl wpada na siebie, niektóre przewracają się , a drugie dojeżdżają do mety.
- I co? Chyba nie było aż tak źle? - pytanie Andresa, wydało mi się bardzo nietaktowne, ale nie mogłem go za to winić, ponieważ tylko ja wiedziałem jaką walkę toczyłem wewnątrz siebie.
- W porządku - odpowiedziała szatynka i uśmiechnęła się delikatnie w moim kierunku. Odpowiedziałem jej tym samym. W żaden sposób nie mogę dopuścić do tego, żeby rozniecona iskra, przeobraziła się w pożar. Mogę spłonąć ja, ale nigdy nie pozwolę, by spłonęła Violetta.
Ludmiła
Zasypiałam ze strachem, budziłam się z nim i trwałam przy nim cały dzień. Postać Ludmiły, którą tworzyłam przez laty ukruszyła się w zadziwiającym tempie. Zamieniłam się w bezradną marionetkę losu i mogę tylko czekać na to co się wydarzy.
Tata często znikał na wiele dni poza dom, ale nigdy przez kłótnie. Mimo tego, że narzekał na mamę, ciągle ją poprawiał, czy to w stanie trzeźwości czy nie, trzeba mu przyznać, że nigdy nie zdołał się podnieść na nią głosu.
Gdy patrzę na to jak rodzicielka bezradnie wgapia się w stół, trzymając w rękach kubek kawy, zaczynam się trząść. Nie cierpię bezradność, nie cierpię gdy udowadniam światu, że jestem słaba i bezbronna.
Miotałam się po pokoju, aż w końcu nie wytrzymałam i zgarnęłam torebkę z biurka, by opuścić dom. Wyjęłam telefon z kieszeni spodni i wtedy do mnie dotarło, że mam masę nieodebranych połączeń od Naty i Diego. Od dwóch dni nie daję znaku życia, więc musieli się niepokoić. Pośpiesznie wystukałam im wiadomość, o tym, że spotkamy się jutro i udałam się w stronę centrum.
Przez deszcz i wilgoć większość ludzi została w domu. W sumie dobrze. Nie miałam ochoty na to by ktoś mnie oglądał.
Gdy spojrzałam na plac zabaw, znajdujący się po drugiej stronie ulicy momentalnie posmutniałam jeszcze bardziej. Jak przez mgłę, ujrzałam zarys małej blondynki, która ślizga się na zjeźdzalni, by paść w ramiona ojca i wylądować z nim w piasku. Wydawało mi się nawet, że usłyszałam ich śmiech. Jednak gdy samochód przejechał przez jezdnie wszystko zniknęło.
Nie pamiętam, ile czasu szwędałam się po mieście i co w tym czasie robiłam. Zorientowałam się, że Federico stoi przed mną, gdy się odezwał:
- Masz ochotę na szalony dzień ?
Początkowo nie wiedziałam, co odpowiedzieć i jak się zachować. Gdy zobaczyłam siebie w jego oczach, przeraziłam się swoim wyglądem. Miałam potargane włosy oraz roztargniony wzrok. Momentalnie otrzeźwiałam.
- Co masz na myśli? - byłam z siebie dumna, gdy nie usłyszałam w swoim głosie, ani śladu drżenia. Tylko patrzyłam na niego chłodno i wyczekująco. To znaczy miałam taką nadzieję, gdyż pewnie przypominałam małego psiaka, który błaga, by do niego nie strzelano.
- Chodź, a się przekonasz - zaproponował.
Nie miałam pojęcia czemu zdecydowałam się uścisnąć jego wyciągniętą dłoń.