niedziela, 9 marca 2014

Capítulo noveno: Walka z samym sobą




Dla Martyny Blanco <333
Mam nadzieje, że w końcu skończymy tą historyjkę ^^

Violetta 

Mówi się, że czas wszystko naprawia, ulepsza. Ale nie zdajemy sobie sprawy, że on nas zabija. Przez niego się starzejemy, pojawiają nam się zmarszczki. 
Czas jest zgubnym określeniem, bo ma wiele stron medalu. Są te dobre i też złe. Ja widzę jedną. 

Dzięki niemu możemy wiele się nauczyć, wiele poznać, bo on mija, a my się rozwijamy. Jeden rok to dla Boga jedna sekunda. On postrzega świat inaczej niż my. Dla niego chwila to dla nas bardzo długi okres. Ale właśnie ten okres nam coś pokazuje, coś wnosi do naszego życia.
 Zmieniamy się. Te zmiany są nie dostrzegane od razu. Potrzeba właśnie czasu, by je zobaczyć. Wraz ze zmianą rośniemy, nabieramy charakteru i zaczynamy szukać sensu swojego życia.

Ja mam kilka, ale jeden się wyróżnia. Jest nim moja przyjaźń z Leonem. Znamy się strasznie dużo lat, mamy wiele wspólnych wspomnień i nie zamieniłabym tego na nic innego. Zwyczajnie nie potrafię. To by było ponad moje siły. 
- Dzień dobry - uśmiech od razu wykwitł na mojej twarzy, na widok pani Collado. 

- O! Violetta. Proszę wejdź - zaprosiła mnie gestem do środka, co uczyniłam.
Przeszłam przez kuchnię, by znaleźć się w salonie. Na kanapie siedział przyszywany tata Leona, ale chłopak mówił mu po imieniu. W ręku trzymał dzisiejszą gazetę i zażarcie śledził najnowsze fakty, wypisane na papierze. Na dźwięk kroków podniósł głowę i momentalnie mięśnie jego twarzy złagodniały dając upust delikatnym zmarszczkom w kącikach oczu.
- Skarbie, jak ja Ciebie dawno nie widziałem. Chodź do mnie - poklepał miejsce obok siebie, gdzie po chwili usiadłam. - No to opowiadaj co tam w tym wielkim świecie. 
Zaśmiałam się pod nosem. Jedyne wędrówki pana Adriana po za dom, sprowadzały się do sprawdzenia skrzynki pocztowej.
- Nic niezwykłego - odpowiedziałam i zauważyłam jak pani Novia postawiła dzbanek herbaty i pudełeczko ciasteczek na stoliku od kawy. Nim zdążyłam zaprzeczyć, uprzedziła mnie. 
- Jedź, ty jesteś taka chudzinka. Nie wiem jak ten nasz Leon się o Ciebie troszczy. Swoją drogą budziłam go 20 minut temu, ale chyba nadal ślini się do poduszki - pokręciła głową z dezaprobatą. - A jeśli już mowa o nim, to proszę zaopiekuj się nim podczas tej waszej wycieczki dobrze? Wiesz jaki on jest. Nieogarnięty, leniwy ...

- I nieziemsko przystojny - usłyszałam za sobą, na co gwałtownie podskoczyłam. Odwróciłam błyskawicznie głowę i spostrzegłam twarz przyjaciela naprzeciwko mojej. Ewidentnie skrył się za oparciem kanapy. - Czy nie tego słowa Ci brakowało?
- Ależ oczywiście - głos pani Collado aż ociekał sarkazmem, ale szatyn nic sobie z tego nie robił , tylko porwał garść ciasteczek w rękę i  przewiesił torbę przez ramię, uprzednio znajdującą się na stole. 
- Idziemy podbijać świat - nie czekając na mnie wybiegł z domu. W pośpiechu równie schwytałam kilka bombonierek, pożegnałam się z przyszywanymi rodzicami Leona i pognałam za nim.





Angie 

Teraz już wiem, że postanowienie by zostać nauczycielką w Studio było dobrą decyzją. Już w poniedziałek przeprowadzę pierwszą lekcję. Na samą myśl robi mi się odrobinę słabo. Stres i trema zaczynają dawać o sobie znać.
- Angie? - Violetta zbiegła po schodach i przysiadła się do mnie na kanapie.Prawdopodobie miała przerwę w zajęciach, po o tej porze zwykle nie zastawałam jej w domu.  - Mam pytanie - zagadnęła. -  Ostatnio ciągle, której z nas z nie ma. To wypada jakieś spotkanie, czy po prostu jesteśmy zbyt zajęte, by zamienić ze sobą kilka słów. A gnębi mnie pewna sprawa - spuściła głowę, odrobinę zawstydzona.
- Mów śmiało - podniosłam jej podbródek i uśmiechnęłam się, chcąc dodać jej otuchy. Zauważyłam, że trzyma w ręku jakiś zeszyt. Siostrzenica zauważyła, że mu się przyglądam.
- Tak, chodzi o niego. To pamiętnik moje mamy. Znalazłam go na strychu. Jest podpisany jako trzeci. To znaczy, że jest ich więcej. Wiesz gdzie mogą być?
Pokręciłam głowę po chwili namyślenia.
- Z rzeczami Mari nie miałam styczności od dawna. Zwyczajnie o nich zapomniałam. Może są u nas w starym domu, tam na przedmieściach? Trzeba będzie poszukać. Nie bój się. Pomogę Ci - szatynka delikatnie mnie objęła. Szczerze mówiąc brakowało mi tego. Naszych codziennych pogadanek, wspólnych wygłupów czy zwyczajnych wieczorów, podczas, których okupowałyśmy telewizor z pudełkiem lodów na kolanach. 

Moje rozmyślenia przerwał dzwonek do drzwi. Wstałam i po chwili moim oczom ukazał się Pablo. 
- Cześć - przywitał mnie uśmiechem. Zaprosiłam go gestem , by wszedł do środka. Zorientowałam się, że Violetta zniknęła. 
- Może chciałbyś się czegoś napić? - spytałam, a gdy kiwnął głową udaliśmy się do kuchni. Nalałam soku do dwóch szklanek. Jedną podałam mężczyźnie. 
- Mam tu dla Ciebie grafik zajęć - oznajmił i wyciągnął z podręcznej torby plik dokumentów. - W poniedziałek są zaliczenia i zależy mi byś ty tam była. Twoja opinia była by nam bardzo przydatna - przejęłam od niego teczkę z zapisanymi kartkami. 
- Nie ma sprawy - przez głowę od razu przewinęło mi się tysiąc czarnych scenariuszy odnośnie tej daty, ale kilka głębszych oddechów zdołało mnie uspokoić. - Tylko jedna sprawa nie pozwala mi zasnąć - wyznałam. Pablo podniósł brew, czekając na moje wyjaśnienia. Po niedawnej relacji Violetty z ostatnich wydarzeń rozegranych w Studio, to przykuło moją uwagę. - Dlaczego sprowadzałeś Federico z tak daleko, by stanął u boku Ludmiły w zadaniu? Z tego co mi wiadomo ma niewiarygodny talent, ale jest krnąbrna i strasznie pyskata. Chłopak zwyczajnie tylko straci przebywając w jej towarzystwie. Podobno już się spotkali i ta sytuacja mocno odbiła się na dziewczynie, więc może przyjazd chłopaka jest tylko zbędnym problemem, który ...
- Federico jest moim bratem - natychmiast zamilkłam, słysząc jego wypowiedź, a on na widok mojej miny, zaśmiał się pod nosem. W tym samym momencie dobiegł mnie huk dobiegający zza drzwi i gdy się odwróciłam zauważyłam Violettę próbującą wstać z ziemi. 
- Nie, nic się nie stało. Nie przeszkadzajcie sobie - wyjaśniła pośpiesznie i zniknęła po 3 sekundach. 
- Ja też będę się zbierał - oświadczył Pablo, gdy ponowie skupiłam na nim swój wzrok. 
Po jego wyjściu jeszcze przez chwilę chłonęłam wszystkie fakty, próbując poukładać w głowie wydarzania rozegrane w ostatnich minutach. Jak zwykle doszłam do tego samego wniosku: 
Życie ciągle nas zaskakuję, a my nie mamy na to żadnego wpływu.





Ludmiła

Siedziałam w swoim pokoju, na krześle przy biurko, nad stertami popisanych nutami, kartek. Głowa pomału mi eksplodowała pod naporem myśli. Można powiedzieć, że od dwóch dni nie chodzę do Studia. Zwyczajnie boję się konfrontacji z Federico. Po tym cały wydarzeniu w auli, spotkałam się z nim tylko raz, by ustalić sprawę piosenki. Jeśli chodzi o zadanie, zostało ono przełożone na poniedziałek, związku z spóźnionym przyjazdem Włocha i tym , że nie mogliśmy się przygotować. Może kiedyś bym się z tego powodu cieszyła, bo zwrócono na mnie wielką uwagę, ale teraz nie mogę.
Gdy widzę Federico moje serce dostaję palpitacji, policzki zalewają rumieńce, a oddech przyspiesza. I może nie widać tego z zewnątrz, w środku toczę niewiarygodną bitwę z samą sobą. Na razie przegrywam.


Nie wiem czy robię dobrze, nie wiem czy robię źle
Nie wiem czy to powiedzieć, nie wiem czy milczeć
Czym jest to co czuję wewnątrz mnie,
Dziś pytam siebie czy tak wygląda miłość


Zanuciłam pod nosem, ale nim przeszłam go kolejnego wersu usłyszałam krzyk ojca.
- Co ty sobie wyobrażasz?! Nawet nie zdajesz sobie z tego sprawy?! - jego słowa brzmiał mi w głowie jeszcze dłuższą chwilę.
- Nie podnoś głosu - dobiegł mnie ściszony głos matki. Wiedziałam, że będą kłopoty. Tata w trakcie trzeźwienia często traci nad sobą panowanie i czułam, że ten moment właśnie nastąpił.
- Nie masz prawa mówić mi co mam robić! Nie masz do niczego prawa!
- Mylisz się - odpowiedziała rodzicielka spokojnie.
Uchyliłam drzwi i usiadła po turecku na podłodze w progu. Miałam ogromną chęć tam pójść, ale bałam się, że to przyniesie jeszcze większe problemy.
- Nawet nie próbuj czegokolwiek powiedzieć! - ostatnie słowa dodał szeptem, a później usłyszałam jedynie trzask zamykanych drzwi.
Podniosłam się z ziemi i błyskawicznie zbiegłam po schodach. Filip na mój widok podniósł łeb ze swoje tapczanu i cicho jęknął, jakby mnie przez czymś ostrzegał. Zastałam mamę siedzącą na kanapie, z podkulonymi nogami. Łzy spływały po jej policzkach.
Bez słowa usiadłam obok niej i delikatnie objęłam.
- Nie martw się. Będzie dobrze - wyszeptała i gwałtownie wstała ocierając mokre policzki. - Chodź - wyciągnęła rękę w moim kierunku. Przypatrywałam się jej dłuższą chwilę i w końcu uścisnęłam i również się podniosłam. - Nie będziemy tutaj gniły, podczas gdy on robi nie wiadomo co. Może pójdziemy na zakupy? - zaproponowała co mnie totalnie zaskoczyło, ale kiwnęłam głową.
Gdyż było już dość późno, mało osób spacerowało po centrum handlowym. Chyba nawet i lepiej, bo mogłyśmy z mamą na spokojnie porozmawiać. 
W pewnym momencie poczułam wibrujący w kieszeni telefon. Okazało się, że to wiadomość od Diego. 


Dowiedziałem, że Violetta jedzie na weekend za miasto. Przeszkodzimy jej w tym?

Nie miałam na to siły, więc odpisałam, że brakuję mi czasu. Teraz ważniejsze jest coś innego. 




Francesca
Biegałam po pokoju, próbując znaleźć torbę podróżną, ale na złość, gdzie się zaszyła i nie chciała dać mi wskazówki gdzie. 
Z całej naszej paczki, to ja najbardziej denerwowałam się wyjazdem. Chciałam by wszystko wyszło idealnie, bo gdy coś mi nie wychodzi, bezradność bierze nade mną siłę i minię sporo czasu zanim ją odpędzę. I tak wiem, że ona za jakiś czas wróci, niczym bumerang. 
- Wiem! - krzyknęłam sama do siebie i wypadłam z pomieszczenia, by znaleźć się na strychu i wygrzebać spod dużej warstwy kurzy moją zgubę. Gdy wróciłam do pokoju zastałam Marco siedzącego na moim łóżku, przeglądającego moje albumy ze zdjęciami. 
- Ej, ej, ej - machinalnie zamknęłam dostęp do moich wspomnień. - Co ty robisz? - rzuciłam torbę na ziemię. 
- Słodka byłaś w dzieciństwie - zauważył, ignorując moje pytanie. 
- Jakim prawem grzebałeś w moich rzeczach? - powoli podniosłam głos. 
- Pudełko stało na biurku, a nie mogłem Ciebie znaleźć, by spytać się o zgodę ...
- Więc sam sobie jej udzieliłeś? - spytałam z przerywanym oddechem . 
- Nie gniewaj się - pośpieszył z przeprosinami. - Chciałem ... 
- Nie ważne - ponownie mu przerwałam. - Wyjdź, proszę - zażądałam. 
- Ale ... - zamilkł na widok mojej miny. Po chwili usłyszałam odgłos zamykanych drzwi. Sfrustrowana zamknęłam oczy. Czemu taka drobnostka zdołała wyprowadzić mnie z równowagi? 
Przez chwilę miotałam wzrokiem po pokoju, a odpowiedź nasunęła się sama. 
Ponieważ nie chcę, by Marco zdołał mnie odkryć, poznać, bo im więcej będzie o mnie wiedział , tym bardziej mu się poddam i już nie zdołam się wyrwać ze szponów miłości. 


-------------------------------------------------
Nie wiem, co ja jeszcze robię na tym blogerze, publikując takie "coś" 
Przepraszam Martynko, że zadedykowałam Ci to badziewie ;_;
Ostatnio mi nic nie idzie, więc komentarze u Was są fatalne. Postaram się to naprawić. 

Dziękuje za te miłe słowa pod poprzednim postem. Nie miałam pojęcia, że w taki sposób to przyjmiecie ^^ <33333333333

Całuję muy, muy, muy :*

7 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Jakie to piękne, naprawdę. ♥
      Kochanie, sisterko przecudowna, gwiazdko pana Pasquarelli'ego.
      Opublikowałaś tą perłę właśnie mnie? Jezu.
      Głupku (w pozytywnym sensie ^^) nie zasługuję, nie, nie, nie! ♥
      Aczkolwiek mucho, mucho, mucho Ci dziękuję <3
      Jesteś kochanieńka i utalentowana. Mam masę dowodów, heheszky. c:
      Boże. Teraz mg sobie zadać parę pytań:
      Dlaczego ja tego do jasnej ciasnej nie przeczytałam całego? :C
      Dlaczego Brodłejaszek jest prawie wszędzie? (nie słuchaj mnie, haha. xD)
      Dlaczego tak kocham twoją cudowną Leonettę i Marcescę? (haha, bo są boscy. ♥ XD Na pewno Ci pierwsi :3)
      Dobra, koniec z tymi ''pytaniami na poziomie'' xd ^^
      Ruggusiowa gwiazdeczko, masz wielką pasję i wielkim błędem jest to co napisałaś pod spodem rozdziału:
      ''Nie wiem, co ja jeszcze robię na tym blogerze, publikując takie "coś"
      Przepraszam Martynko, że zadedykowałam Ci to badziewie ;_;''
      Kochanie, ja Ci (powtarzam się, ych. xd ;-;) mówię, bardzo dziękuję za te cudeńko <3 Ten rozdział jest bajeczny : * Taka różyczka XD <3
      Dobra, posłodziłam, posłodziłam, a sama msz przeczytać albo napisać rozdział XD :D
      No to tak:
      Siostrzyczko, kocham cię tym moim pikającym serduszkiem. <3 Jesteś cudowna, pamiętaj. Ludzie kochają Cię za to kim jesteś i co dla nich robisz. Robisz cuda c'nie <3 ^^
      Proszę o więcej, lols <3 ^^
      Kocham, kocham, kocham. <3
      Ciao, xoxo Łooleczko. <3
      P.S. - historyjka, hm.. wgl. ustaliliśmy do końca kto jest panem Pasguarelli'm? ^^
      Czy tak czy tak, pisz nexik w wolnym czasie. <3
      Całuję,
      ~ Martyna .

      Usuń
    2. *całego wcześniej - rzecz jasna ^^ XD
      ~ Martyna .

      Usuń
  2. Nie wiem czy wiesz Olu, ale w domu mam od cholery wałków, patelni, garnków i innych bzdet. Teraz pytanie. Chcesz, którymś z nich w głowę?!
    1. Jak mogłaś powiedzieć, że to jest złe?! To jest zajebiste !
    2. Czemu aż tyle na to czekałam?! Czemu?! ;p
    3. Wiesz misiu, że musisz napisać kolejne, wspaniałe, fenomenalne części ? <33333
    Ten rozdział był fantastyczny. Przyniósł mi ze sobą od cholery cudownych emocji. Każde z nich było inne. To była miłość, przyjaźń, zakochanie, współczucie i też... nienawiść.
    A co do Lu... Jest mi przykro z jej powodu, a za razem nie. No.... Współczuję jej sytuacji rodziny, ale to z Fedusiem to... Zasłużyła sobie :D
    Wgl dzisiaj będzie Feduś we Violetta ! :D
    Jaraj się ze mną. ;)
    Czujesz ?! Czujesz?! :D Hahahahahh <3333333333333333
    Dobra, idę.... A nie, jeszcze coś.
    Posłuchaj, jeśli chcesz pisać takie fajne cosie jak ostatnio, to pisz i dodawaj, ale pod warunkiem. Tytuł tego posta ma brzmieć; "Nikoletto, słonko, nie odchodzę. To po prostu moje opowiadanie" .
    A propo... Kochana, dziękuję za poprzedni komentarz u mnie. Bardzo mnie wzruszył. Poważnie. Jednak mimo wszystko muszę powiedzieć, że Tobie i tak nigdy nie dorównam.
    Kocham Cię bardzo mocno <3.

    Nikoletta

    OdpowiedzUsuń
  3. Zaczepisty rozdział! <3 Świetny cudowny! Czekam na kolejny pozdrawiam i życzę weny ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Good <3 :* (ostatnio polubiłam to słowo*.*)
    Pamiętasz mnie jeszcze?:D Hm... Mam nadzieję, że tag:)))
    Jezu... Nie chcę się kłócić, ale TO NIE JEST PADZIEWIE!xD
    Badziewie to widzisz np. jak wchodzisz na mojego bloga!xD To jest najlepszy przykład;D
    oh... Jak ja kocham takie rozdziały. Normalnie takie długie!xD Tylko, jednak są dalej za krótkie. No, bo wiesz... Tak czytasz, czytasz i się wciągasz i coraz bardziej wciągasz aż tu nagle BACH! Koniec!xD
    Postanowiłam, że nie będę mówiła o tym co się wydarzyło w rozdziale, bo ty w sumie o tym wiesz.
    A więc co do rozdziału...
    BRAK MI SŁÓW (pozytywnie;))
    Cudowny, świetny, wspaniały styl.
    Ach... I tutaj muszę się zamknąć, bo ja lubię gadać (a tym bardziej pisać) i jak zacznę pisać (mówić) dużo to nie ma zmiłuj.
    Marzę o takim talencie jaki ty masz!*.* Raczej nigdy tobie nie dorównam :(
    No nic...
    Jak masz czas to pisz na gg!*.* No, bo dawno rozmawiałyśmy!xD
    Całuję muy, muy, muy, muy! :*********** <3


    Julson♥

    OdpowiedzUsuń
  5. Wspaniały rozdział!
    Masz duży talent, więc mam nadzieję ,że będziesz pisac dłuuugo tego bloga ;)
    Bardzo podoba mi się Marcesca, zresztą w serialu też jest moją ulubioną parą. Z niecierpliwością czekam na następny rozdział

    http://violletta-fanfiction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń

"Dziękuję" to za mało, by wyrazić co czuję ♥