Camila
Próbowałam pozbyć się tego uciążliwego dźwięku, który nagle rozbrzmiał w mojej głowie, aż w końcu strąciłam budzik z szafki i w pokoju zapadła cisza. Spojrzałam na zegar powieszony na ścianie, naprzeciwko mojego łóżka i od razu zapragnęłam skopać Francescę, za pomysł, by budzić mnie w sobotę o 6. Westchnęłam w duchu i z trudem zwlokłam się posłania.
Nim doszłam do łazienki zadzwonił mój telefon. Z powrotem powłóczyłam nogi do pokoju.
- Halo? - mruknęłam do słuchawki, za co w odpowiedzi usłyszałam długą przemowę odnośnie zbiórki, która ma się odbyć za pół godziny pod domem Włoszki. Wreszcie informując Fran, że wszystko wiem i na pewno dotrę na miejsce, rozłączyłam się.
Nigdy nie sądziłam, że w Buenos Aires może być tak zimno. Nim dotarłam na wyznaczone miejsce zdążyłam zmarznąć na kość, mimo dużej ilości odzieży jaką nosiłam na sobie.
W samochodzie szperał Luca,pakując nasze bagaże do środka.Miał nas zawieść na miejsce i wrócić. Brakowało jedynie Leona i Violetty.
Andres stanął koło mnie i zapiął mi guzik przy kołnierzyku kurtki. Podziękowałam mu uśmiechem. Mimo wcześniejszego entuzjazmu Włoszka milczała. Zorientowałam się, że co chwila rzuca ukradkowe spojrzenie na Marco i zaciska na jego widok powieki.
- Ej co jest? - spytałam szeptem, nie chcąc budzić podejrzeń innych.
- Pokłóciliśmy się - wyjaśniła brunetka i na tym temat się skończył.
Gdy odwróciłam się w kierunku parku, zauważyłam idących w naszym kierunku Leona i Violettę. Właściwie trudno było nazwać to chodzeniem, bo spostrzegłam, że przyjaciele tańcząc na środku chodnika, śmiejąc się przy tym w niebo głosy. Chyba była to cza-cza.
Po kilku chwilach stanęli przed nami.
- Hej Wam - powiedzieli na równi, na co znowu ich śmiech zabrzmiał w powietrzu.
- Widzę, że humory dopisują - ich energia zaczęła na mnie działać i też mimowolnie się uśmiechnęłam .
- Tak - Violetta spakowała dwie małe torby podróżne do samochodu. Wreszcie wszyscy zapakowali się do pojazdu i ruszyliśmy.
Maxi
Wystawiłem rękę przez okno, a chłodne powietrze zaczęło muskać moją skórę. Przyjemny zapach dotarł do moich nozdrzy.
Siedziałem na siedzeniu obok Andresa i Brodueya. Za mną usadowili się Leon, Violetta i Marco, a z przodu, obok Luci dyrygowała z nad mapy Francesca, w towarzystwie Camili.
Skupiłem swój wzrok na widoku zza oknem. Budynki mieszkalne powoli zamieniały się w pola i lasy. Nie wiem czemu, ale to przypominało mi Naty. Pewnie jeszcze śpi.
Postrzegałem tą drobną osóbkę jakoś coś nieosiągalnego, po za zasięgiem mojej ręki, gwiazdkę poza kręgi mojego nieba. Marzyłem by choć raz zaświęciła ona dla mnie. By jej blask był skierowanym w moją stronę. Tylko w moją.
Jej świat jest inny od mojego. Całkiem odmienny. Jednak głęboko wierzyłem, że te różnice są w stanie nas połączyć. Będę w stanie sprawić, że się dzięki temu zrośniemy. Tylko jest jedna przeszkoda. Nie mam pojęcia czy dziewczyna coś do mnie czuję. Nie znam jej uczuć, mogę się tylko domyślać jak na mnie reaguje.
Wiem, że nie wykonam pierwszego kroku. Pewnie po zadaniu, dziewczyna o mnie zapomni i będzie jedynie mnie mijać na korytarzu, bez żadnego wypowiedzianego słowa.
I znowu zacznie się to błędne koło. Ona nie będzie zwracała na mnie uwagi, a ja będę udawał, że jest w porządku. Tylko kiedyś z pewnością w końcu pęknę, a nie mam pojęcia jakie to przyniesie konsekwencje.
- Maxi. Obudź się, już jesteśmy - ocucił mnie głos Camili. Zorientowałem się, że samochód stanął przed dużym drewnianym domkiem . Z dwóch stron otaczał go gęsty, świerkowy las. Po prawej widniało jezioro.
Wyskoczyłem z pojazdu, a moim śladem poszli wszyscy inni.
- Mówiłam, że tu jest piękne! - pisnęła wesoło Fran i zakręciła się w kółko, by więcej dostrzec.
- Zaklepuję pokój na górze - wykrzyknął Leon i usłyszałem po chwili, jak wbiega rozemocjowany po schodach.
Miałem dziwnie przeczucie, że ten wekennd coś zmieni w moim życiu. Nawet nie podejrzewałem co to może być.
Federico
Patrzyłem jak krople deszczu odbijają się od szyby, a wiatr targa drzewami za oknem. Dziś wyjątkowo Buenos Aires nawiedziła wichura, co nie przypadło mi do gustu, bo nie miałem zamiaru całego dnia spędzić w domu. Nie byłem typem, który potrafi godzinami leżeć na łóżku i wgapiać się w ścianę. Nie leży to w mojej naturze i nigdy nie będzie. Więc gdy tylko nadarzyła się okazja wymknąłem się na dwór. Po drodze minąłem puste posłania swojego psa i mina mi zrzedła. Nadal go nie znalazłem, a przez mijające kolejne dni nadzieja opuszcza mnie coraz bardziej, że go jeszcze kiedyś spotkam. Choć to tylko zwierzak, był bardzo bliski mojemu sercu i czasem tylko z nim umiałem normalnie funkcjonować.
Po drodze, do niewiadomego celu skakałem między kałużami na chodniku. W pewnej chwili, gdy podniosłem wzrok spostrzegłem wysoką blondynkę, idącą w moim kierunku. Miała zamglone oczy, co zauważyłem nawet z takiej odległości. Nie zwracała uwagi na otaczający ją świat, co mnie bardzo zdziwiło. Mimo, że znałem ją krotko, zdążyłem przyzwyczaić się do jej zachowań. Te jednak znaczniej odbiegało od charakteru dziewczyny.
Nie wiele myśląc, przyspieszyłem kroku i zagrodziłem jej drogę. Nie miała dziś obcasów i patrzyłem na nią z góry, przez co wydawała się strasznie mała i bezbronna. Naszła mnie chęć by ją objąć, by w moich ramionach nie zaznała nieszczęścia jakie niesie świat. Usłyszałem jednak mój pewny głos:
- Masz ochotę na szalony dzień ?
W odpowiedzi dostałem jej zdziwione spojrzenie.
Violetta
Próbowaliśmy uciec przed deszczem , który dziś nawiedził całe miasto i okolice, chroniąc się pod drzewem, jednak taki schron, wystarczył tylko na chwilę, bo zmokliśmy jeszcze bardziej niż podczas biegu przez las.
W końcu jakoś dostaliśmy się do domku, zmoknięci na suchą nitkę. Gdy przebraliśmy się w suche ubrania, usiedliśmy na podłodze w salonie, każde owinięte szczelnie kocem, w rękach trzymają kubek gorącej herbaty. Francesca zaczęła się żalić, że zepsuła cały wyjazd, na co chórnie zaprzeczyliśmy.
- No to co robimy? - spytał Leon, gdy zapadła cisza.
- Może zagramy w prawda czy wyzwanie? - zaproponowałam. Przyjaciele przyjęli moją propozycję entuzjastycznie. Po chwili Maxi oddał swoją czapkę, byśmy mogli do niej wrzucić małe karteczki z wypisanymi na nimi zadaniami. Pierwszy losował Marco.
- Wskocz do jeziora - przeczytał, a gdy spojrzał na widok za oknem, jego oczy rozszerzyły się ze strachu na co wybuchnęliśmy śmiechem. Zaczął się wykręcać, ale Włoszka uparcie twierdziła, że musi to zrobić, chyba po to, by dać mu nauczkę za szperanie jej w rzeczach. Opowiedziała mi o tej sytuacji rano, gdy obudziła mnie o 5 przypominając o wyjeździe. Andres zadeklarował, że pójdzie z Meksykaninem, by sprawdzić czy na pewno spełni zadanie.
Po chwili, która trwała wieki, wrócił Marco.
- Andres zaklinował się w błocie. Zaraz przyjdzie - wyjaśnił trzęsąc się z zimna. Jednak coś w jego uśmiechu spowodowało, że nie do końca mu uwierzyłam.
Nastała kolej Maxiego, a następnie Camili, ale nim Ruda wyciągnęła karteczkę z czapki, usłyszeliśmy jak ktoś puka w szybę za nami. Odwróciłam się i zobaczyłam wysokiego mężczyznę z siekierą w ręku, który zażarcie próbował wtargnąć do domu.
Zaczęłam krzyczeć, a za mną reszta. Tymczasem uzbrojony mężczyzna wszedł do pomieszczenie i głośno się zaśmiał.
- Naprawdę bardzo łatwo Was nabrać - zdjął kominiarkę z buzi i zobaczyliśmy roześmianą twarz Andresa. Odetchnęłam z ulgą i zauważyłam, że mniemana siekiera w jego ręku to zwykły patyk, o zbliżonym kształcie do narzędzia.
Gdy chłopaki wrócili do pomieszczenia, ponownie przebrani, wyciągnęłam rękę po los.
- Pocałuj osobę po swojej prawej - przeczytałam i odwróciłam głowę we wskazaną stronę. Zobaczyłam Leona i buzia sama mi się otworzyła ze zdumienia, na co pozostali, z wyjątkiem przyjaciela, wybuchnęli śmiechem. - O nie, nie, nie, nie - próbowaliśmy jakoś zmienić kolej rzeczy, co oczywiście nie miało żadnego sensu.
- Uciekamy? - Leon szepnął mi do ucha i rzeczywiście miałam ochotę na ucieczkę, jednak wiedziałam, jakie będą tego konsekwencję.
- Na 3? - spytałam, na co on kiwnął głową. Nie wiem czemu tak się stresowałam, przecież to tylko pocałunek. Tylko pocałunek.
- 1 ... - zaczął.
- 2 ... - odliczyłam za nim .
- 3 ! - dokończyła reszta i po chwili poczułam ciepło warg przyjaciela .
---------------------------------------------
Słonce, chyba powinnam jednak dostać tym garnkiem w głowę. I to porządnie. Ale widzisz wyrobiłam się. No może nie przed północą, ale przed pierwszą :D
Trochę zmieniłam swój styl pisania, ale nie wiem czy wyszło mi to na dobre czy nie.
Dla nocnych marków, którzy jeszcze nie śpią, życzę dobrej nocy :*
Buziaczki <33
Boskie <3
OdpowiedzUsuńCzekam na next :)
Zapraszam do mnie http://letini-amor.blogspot.com/
ktoś tu zapomniał o tytule posta..... XD
OdpowiedzUsuń--------
Tak czy inaczej Olu, jeśli jeszcze kiedyś pomyślisz, że Twoje opowiadanie nie ma przesłania, to Cię walnę. /'
Garnkiem, wałkiem, patelnią, czymkolwiek.
Poważnie....
Strasznie podobał mi się ten rozdział, był taki inny...
Różnił się od pozostałych.
Każda z postaci reprezentuje inną cechę ludzkiego charakteru, wiesz? Tak mi się wydaje...
Rozpracowałam na razie kilka postaci, jak będę wiedziała o reszcie, to Ci wszystko napiszę.
Bardzo Cię podziwiam, cenię i wiedz, że na Twoje komentarze, Twoje opinię czekam najbardziej.
Jesteś ze mną od początku mojego bloggowania i z każdym dniem uświadamiasz mi jak ważne jest posiadane pasji i możliwość dzielenia się nią z innymi.
To piękne.
Zzdradzę Ci, że ja też czytam Twojego bloga od początku i nie mogę się nadziwić temu, jak ogromne zrobiłaś postępy od pierwszego posta.
Każdy Twój rozdział jest wyjątkowy.
Każde opowiadanie.
Każde słowo napisane przez Twoje dłonie.
Jesteś moim mistrzem i moją inspiracją.
Dziękuję, że jesteś <33
Nikoletta
zwariowalas? twoje opowiadanie jest cudowne<3 jedno z najlepszych<3 no ale musialas w takim momencie skonczyc?;( i teraz musze czekac na kolejny rozdzial zeby sie dowiedziec czy cos przy tym poczuli czy nie;( hah juz nie moge sie doczekac<3
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńGenialne, cudowne, już nie mogę doczekać się nastęopnego rozdziału!
OdpowiedzUsuńNO TO PO MNIE.
OdpowiedzUsuńKUFA, KUFA, KUFA!
CUD, CUD, CUD!
LEONETTA, LEONETTA, LEONETTA! ♡
KOCHAM CIĘ SIOSTRZYCZKO CUDOWNA! ♡
AMO, AMO, AMO! ♡
ROZDZIAŁ BELLISIMA, JEŻELI DOBRZE TO UJĘŁAM XD ♡
KOCHAM I PRAGNĘ WIĘCEJ, BO DAŁAŚ MI LEONETTKĘ. ♡
MOJE KOCHANIE CUDOWNE <3 SA MOJE MIŚKI, I JEST MOJA PRINCESSA PASQUARELLI, HIHI, X.
KOCHAM, KOCHAM I MSZ SIĘ OGARNĄĆ. ;/ ♡
DO NASTĘPNEGO.
CIAO, X.
~ Martyna .
Wspaniałe <3
OdpowiedzUsuńPocałunek Leonetty :D
Zaciekawiła mnie bardzo historia Lu i Fede :)
Czekam na next ;)
Cudowny <3
OdpowiedzUsuńLeonetta <3
Z niecierpliwością czekam na next!!!!
~L
Wspaniały <33
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie! Lubię jak pojawiają się tam nowe osoby
leonetaaqq.blogspot.com
Omnomomnomnom *,* pocałunek leonetty <3 rozdział boski!! Uwielbiam czytać twoje opowiadania ;3 pozdrawiam i życzę weny
OdpowiedzUsuńNo więc tak, na początek przepraszam, że bardzo długo nie komentowałam :(
OdpowiedzUsuńRozdział przecudowny <3
Nie ma takich słów, które by opisały to dzieło :*
Uwielbiam taki styl pisania <33