Violetta
- Chodź, wstawaj. Pokażę Ci coś - wyszeptałam, budząc Leona. Z trudem otworzył oczy i spojrzał na zegarek, stojący na szafce nocnej, obok łóżka.
- Szósta? Pogięło Cię? - usiadł z najwyższym wysiłkiem i zaczął rozmasowywać sobie kark.
- Znalazłam coś.
Dwadzieścia minut później maszerowaliśmy już jedną z leśnych dróg, a chłodne powietrze muskało nas po twarzy. Słońce nie zdążyło jeszcze wzejść, ale widoczność nie była najgorsza. Buty ślizgały nam się po nierównej nawierzchni, a gałęzie nieustannie zahaczały o odzież. Jednak w końcu udało nam się dotrzeć na miejsce. Wspięłam się na zwalone drzewo i zgrabnie przeskoczyłam na drugą stronę płotu, który odgradzał las od wzgórza. Po sekundzie Leon wylądował obok mnie. Zaczęliśmy wspinać się na niewielką górkę i od razu okazało się, że wybrałam nie tę drogę na szczyt, co trzeba.
- Dlatego nigdy nie należy iść za kobietami - usłyszałam za sobą znudzony głos przyjaciela, który postanowił zaczekać aż coś wymyślę, siedząc wygodnie na ziemi. Odwróciłam głowę i spiorunowałam go wzrokiem, na co on podniósł brew, co oznaczyło, że jest gotowy, by zacząć wytykać wszystkie moje wady. Znałam je aż nad to, więc nie przyjęłam zaproszenia na dyskusję.
Zamiast tego rozejrzałam się dookoła i szukałam źródła ewentualnego błędu, który popełniłam przemierzając wzgórze. Byłam tu godzinę temu i możliwość pomyłki była absurdalna, jednak u mnie jak najbardziej prawdopodobna.
- Spóźnimy się na śniadanie - delikatnie przypomniał mi Leon. Spojrzałam na niego z ukosa i odeszłam pewien kawałek, by nie przeszkadzał mi myśleć. Gdy już miałam zaproponować, byśmy zawrócili zauważyłam znajomą ścieżkę. Rzuciłam zza siebie hasło, by szatyn szedł za mną i nie odwracają się za siebie wkroczyłam na drogę. Już po chwili stanęłam po raz drugi na szczycie, w sam raz, bo Słońce zaczęło właśnie wysuwać się zza horyzontu. Poczułam, że Leon stanął koło mnie i staliśmy tak w ciszy, dopóki ciepłe promiennie nie zaczęły nas leciutko ogrzewać.
- O której ty tak właściwie wstałaś? - Leon spojrzał na mnie z boku. Gdy przeniosłam na niego swój wzrok, zobaczyłam strach w jego oczach. Na moment zbiło to mnie z tropu,jednak po chwili otrząsnęłam się, by przyjaciel nic nie podejrzewał.
- Wcześnie - odpowiedziałam wymijająco i złapałam go za rękę. Gdy go dotknęłam po jego skórze przeszły ciarki, jakby się mną brzydził, a tym bardziej bał. Już nabierałam powietrza,by go spytać o co chodzi, gdy mnie uprzedził:
- Wracajmy - wskazał głową na zejście ze zbocza. Mimowolnie podążyłam za nim, jednak schowałam twarz w kapturze od bluzy, by nie mógł z niej nic wyczytać.
To przez pocałunek? Był on w stanie zmienić stosunek Leona do mnie? Mógł go zbrzydzić, uprzedzić, inaczej nastawić? Po wszystkich latach spędzonych ze sobą, po tysiącach przebytych minut, dziesiątkach spełnionych marzeń, kilka sekund sprawiło, że uczucie jakim mnie darzy, prysnęło? Rozpłynęło się w powietrzu na drobne kawałeczki, których nie można skleić?
Zamrugałam oczami, by odciążyć głowę od natłoku myśli. Jedna jednak w niej pozostała. Muszę zrobić wszystko, by odzyskać starego Leona. Nawet za cenę utraty siebie samej.
Andres- Szósta? Pogięło Cię? - usiadł z najwyższym wysiłkiem i zaczął rozmasowywać sobie kark.
- Znalazłam coś.
Dwadzieścia minut później maszerowaliśmy już jedną z leśnych dróg, a chłodne powietrze muskało nas po twarzy. Słońce nie zdążyło jeszcze wzejść, ale widoczność nie była najgorsza. Buty ślizgały nam się po nierównej nawierzchni, a gałęzie nieustannie zahaczały o odzież. Jednak w końcu udało nam się dotrzeć na miejsce. Wspięłam się na zwalone drzewo i zgrabnie przeskoczyłam na drugą stronę płotu, który odgradzał las od wzgórza. Po sekundzie Leon wylądował obok mnie. Zaczęliśmy wspinać się na niewielką górkę i od razu okazało się, że wybrałam nie tę drogę na szczyt, co trzeba.
- Dlatego nigdy nie należy iść za kobietami - usłyszałam za sobą znudzony głos przyjaciela, który postanowił zaczekać aż coś wymyślę, siedząc wygodnie na ziemi. Odwróciłam głowę i spiorunowałam go wzrokiem, na co on podniósł brew, co oznaczyło, że jest gotowy, by zacząć wytykać wszystkie moje wady. Znałam je aż nad to, więc nie przyjęłam zaproszenia na dyskusję.
Zamiast tego rozejrzałam się dookoła i szukałam źródła ewentualnego błędu, który popełniłam przemierzając wzgórze. Byłam tu godzinę temu i możliwość pomyłki była absurdalna, jednak u mnie jak najbardziej prawdopodobna.
- Spóźnimy się na śniadanie - delikatnie przypomniał mi Leon. Spojrzałam na niego z ukosa i odeszłam pewien kawałek, by nie przeszkadzał mi myśleć. Gdy już miałam zaproponować, byśmy zawrócili zauważyłam znajomą ścieżkę. Rzuciłam zza siebie hasło, by szatyn szedł za mną i nie odwracają się za siebie wkroczyłam na drogę. Już po chwili stanęłam po raz drugi na szczycie, w sam raz, bo Słońce zaczęło właśnie wysuwać się zza horyzontu. Poczułam, że Leon stanął koło mnie i staliśmy tak w ciszy, dopóki ciepłe promiennie nie zaczęły nas leciutko ogrzewać.
- O której ty tak właściwie wstałaś? - Leon spojrzał na mnie z boku. Gdy przeniosłam na niego swój wzrok, zobaczyłam strach w jego oczach. Na moment zbiło to mnie z tropu,jednak po chwili otrząsnęłam się, by przyjaciel nic nie podejrzewał.
- Wcześnie - odpowiedziałam wymijająco i złapałam go za rękę. Gdy go dotknęłam po jego skórze przeszły ciarki, jakby się mną brzydził, a tym bardziej bał. Już nabierałam powietrza,by go spytać o co chodzi, gdy mnie uprzedził:
- Wracajmy - wskazał głową na zejście ze zbocza. Mimowolnie podążyłam za nim, jednak schowałam twarz w kapturze od bluzy, by nie mógł z niej nic wyczytać.
To przez pocałunek? Był on w stanie zmienić stosunek Leona do mnie? Mógł go zbrzydzić, uprzedzić, inaczej nastawić? Po wszystkich latach spędzonych ze sobą, po tysiącach przebytych minut, dziesiątkach spełnionych marzeń, kilka sekund sprawiło, że uczucie jakim mnie darzy, prysnęło? Rozpłynęło się w powietrzu na drobne kawałeczki, których nie można skleić?
Zamrugałam oczami, by odciążyć głowę od natłoku myśli. Jedna jednak w niej pozostała. Muszę zrobić wszystko, by odzyskać starego Leona. Nawet za cenę utraty siebie samej.
Promiennie słoneczne nie miały ani trochę przyzwoitości aby dać mi pospać 2 godziny dłużej niż zwykle. Mrużąc oczy zwlokłem się powoli z łóżka. Wyszedłem nadal zaspany z pokoju, kiedy rozległ się krzyk. Błyskawicznie odwróciłem się na pięcie i zbiegłem w popłochu na dół. Wpadłem do kuchni i moim oczom ukazała się zdenerwowana Camila, skulona w kącie. Rzuciłem się w jej stronę.
- Co jest? Co się stało? - strzelałem pytaniami jak z procy, ale twarz dziewczyny odbijała je jak tarcza, bo nawet na mnie nie spojrzała. Podniosła palec i wskazała na coś za moimi plecami. Udałem się wzrokiem w tamtym kierunku, jednak niczego nie zobaczyłem.
- Nic nie widzę - przyznałem marszcząc brwi. Ruda otworzyła buzie ze zdumienia i nim zdążyłem się zorientować, podniosła się z ziemi.
- Ty tego nie widzisz? - wskazała na mały punkt poruszający się po ścianie. Podszedłem bliżej i na widok małego pająka, wybuchnąłem głośnym śmiechem. Fuknęła obrażona pod nosem.
- Oj kochana to ty jeszcze nie wiesz co to strach - zagarnąłem ją do swojej piersi i nadal się śmiejąc schowałem twarz w jej puszyste włosy. Wyczułem delikatny zapach kwiatowy i coś mi mówiło, że była to lawenda. Trzymając ją przez chwilę w ramionach, przed twarzą namalowały mi się wszystkie spędzone razem lata. Chwile, gdy jako maluchy obsypywaliśmy się piaskiem w piaskownicy, jak uciekaliśmy przed rozzłoszczonym sąsiadem, bo podkradaliśmy mu jabłka. Śmiało mogę ją dziś nazwać swoją wskazówką na kompasie, legendą na mapie. Bez niej nie byłbym takim człowiekiem jakim jestem. Osiągnąłem to wszystko tylko dzięki niej.
Federico
Czasem spotykamy osoby, przeżywamy wydarzenia, które na zawsze zostają wryte w naszą pamięć. Człowiek nie zdaje sobie z tego sprawy, aż nagle uświadamia sobie, że ciągle myśli o tym czymś. Ciągle ma to przed oczami, jakby tylko czekało, by to coś złapać i już nie puszczać. By już na zawsze w nas pozostało
Wyjrzałem przez okno znajdująde się w moim pokoju, a na szybie, jakby była zaczarowana namalowała się wczorajsza scena.
Wiedziałem, że dziewczynę coś strasznie nęka, a ona nie umie sobie z tym poradzić. Nie było w niej stanowczości, którą zawsze wszystkich trzymała na wodzy.
- Mogę już to ściągnąć ? - spytała. Po tym jak zgodziła się na moją propozycję, przewiązałem jej chustkę, którą znalazła u siebie w torebce, przez oczy. Prowadziłem ją do swojego domu. - Jeszcze chwilka - wyjaśniłem i po około trzech minutach staliśmy już w moim garażu. Poprosiłem blondynkę, by na mnie zaczekała, podczas, gdy poszedłem po sprzęt na tyłu pomieszczenia.
- Gotowe - stanąłem przed nią, a Ludmiła zdjęła opaskę z oczu.
- Rolki? - spytała zdziwiona na co kiwnąłem głowąz widocznym entuzjazmem. - Mowy nie ma - oświadczyła i założyła ręce na piersi, na znak buntu.
- Nie bój się. To nic groźnego - usadowiłem ją na krześle, stojącym pod ścianą. Nic nie powiedziała, tylko uważnie przyglądała się moim poczynaniom. Gdy podałem jej rękę, by wstała, widać było na jej twarzy wahanie. Zagryzła dolną wargę, aż w końcu ostrożnie się podniosła .
- I co? Chyba nie jest aż tak źle - obserwowałem jak próbuję wyjść z garaży z rolkami na nogach. Pośpiesznie założyłem swoje i ją dogoniłem.
- Co teraz? - spytała, popatrując na mnie z boku.
- Idziemy się zabawić.
Jazdy na rolkach, nauczyła mnie moja przyjaciółka jeszcze we Włoszech. Wiedziałem, że to trudna sprawa, tylko nie sądziłem, że człowiek potrafi tyle razy się przewrócić w przeciągu jednej minuty. W końcu dziewczyna skapitulowała i usiadła na ziemie, oświadczając, że zamierza spędzić tu resztę życia, opłakując swoje siniaki. Przewróciłem oczami.
- No dawaj - próbowałem w jakiś sposób ją zachęcić do zmiany decyzji. - Poczujesz się jak ptak.
- Martwy - mruknęła pod nosem.
Z rozbawieniem pokręciłem głową. Zdałem sobie sprawę, że humor blondynki zmienił się w drastyczny sposób. Jeszcze godzinę temu widziałem ją bezradną, chodzącą bez celu po mieście. Nie mogłem powiedzieć, żeby teraz tryskała ogromnym entuzjazmem, ale na pewno coś sprawiło, że parę razy zobaczyłem uśmiech na jej drobnej twarzy.
Gdy patrzyłem na nią z góry, siedzącą na ziemi i skubiącą kawałem trawy, wiedziałem, że rozszyfrowanie jej nie będzie prostym zadaniem. Poprzysiągłem sobie jednak, że je rozwiążę.
Otrząsnąłem się i odwróciłem od okna. Jutro zaliczenie, którego tak się obawiam. Jutro moje życie może się zmienić.
Naty
- Maxi! - po raz kolejny się potknęłam, na nierównym chodniku. Deszcz lał jak z cebra, ale musiałam w końcu go znaleźć.
- Maxi! - krzyknęłam ponownie, rozglądają się dookoła. Kosmyki włosów wymsknęły mi się z warkocza i teraz nachodziły na oczy. Jednym szybkim ruchem zagarnęłam je za ucho.
Wreszcie gdzieś w oddali usłyszałam tak bardzo upragniony głos wypowiadający moje imię.
Gdy jednak postawiłam jeden krok naprzód, coś mnie zatrzymało. Ugrzęzłam i nie mogłam się poruszyć ani na centymetr. Spanikowałam, a moje serce przyspieszyło. Dlaczego coś mnie zatrzymało? Dlaczego zabrało możliwość wybrania drogi, do tego, czego od dłuższego czasu szukałam?
- Maxi? - wyszeptałam błagającym tonem. Nagle pojawił się przede mną. Jego bliskość sprawiła, że znieruchomiałam.
- Naty - odpowiedział równie cicho. W jego głosie można było wyczuć ulgę. Uśmiech rozświetlił moją twarz. Jednak to szczęście było tylko pozorne. Postać chłopaka nagle rozpłynęła się z taką szybkością jak się pojawiła.
- Nie - wyraziłam swój sprzeciw prawie bezgłośnie.
- Nie - powtórzyłam już głośniej młócąc rękami w powietrzu.
- Nie! - gwałtownie się podniosłam, zlana potem. To tylko sen, pomyślałam. Naty, to tylko sen.
W ręku nadal trzymałam kartkę z nutami, z którą zasnęłam. Spojrzałam na zegarek, który teraz wskazywał godzinę siedemnastą osiemnaście. Przespałam całe popołudnie. Wciągnęłam głębiej powietrze i omal się nie zakrztusiłam, bo rozpoznałam znany zapach pojawiający się po deszczu.
Spokojnie, powtarzałam sobie w myślach, a pełne uspokojenie zajęło mi dobrych kilka minut.
- Co się z Tobą dzieję Naty? - zadałam sobie pytania. - Zakochałaś się - wyszeptałam po chwili.
Błagam, nie komentujcie tego co jest powyżej. Straszne poniżenie.
Przepraszam za takie opóźnienie, ale wena - a raczej jej brak - nie pozwalała mi nic napisać. Resztki tego co z niej zostało, znajduję się u góry. .
Chciałam podziękować tym, którzy skomentowali poprzedni rozdział. Nadal nie mogę uwierzyć, że aż tak mnie doceniacie. Nawet zwykłe dziękuję, nie będzie mogło w pełni oddać, jak bardzo jestem Wam wdzięczna.
Dla nocnych marków takich jak ja życzę miłej nocy
Buziaczki ;*
EDIT: Chyba za bardzo wzięliście sobie do serca to zdanie o tym byście nie komentowali ...
Nie, ja nie, bo dopiero weszłam...
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że tak późno...
Ale jestem pierwsza i tak ! <3
Kochanie, nie wiem co już mam Ci pisać...
Nie będę zabierać Ci Twojego arcygenialnego pomysłu z zwierzaczkami, ale powiem prosto z mostu.. Po Nikolettowemu :D
Jesteś jasnym dowodem na istnienie Boga.
A pisze to ja, osoba, która jest można powiedzieć nie wierząca.
Nigdy, ale to nigdy nie spotkałam się z taką osobowością jak Ty.
Barwna, przebojowa, pełna energii i entuzjazmu.
W dodatku z takimi zdolościami.
Mogłabym twoje zalety wymieniać godzinami, a i tak nie podałabym wszystkich.
Mogłabym przeczytać wszystkie słowniki, ale i tak nie znalazłabym słów, by opisać Twój talent.
To wszystko nie mieści mi sie w głowie, bo i cudów nie da się ogarnąć logiką.
Po prostu trzeba otworzyć serce,
patrzeć nim, czuć.
I ja tak robię...
ty mnie tego nauczyłaś.
Kocham Cię i życzę weny ;)
Świetny rozdział. Naprawdę bardzo mi się podobał <3 kocham jeździć na rolkach.;) Kiedy relacje pomiędzy Leosiem a Vilu sie poprawią. Jeżeli twierdzisz że ro co napisałaś jest beznadziejne, to nie chcialabyś przeczytać mojego opowiadania na polski. Kocham twój styl pisania i twój blog<3
OdpowiedzUsuńMoja ulubiona, kochana...
OdpowiedzUsuńPierwsze pytanie:
Jak ból główki? ;c Boli? Jak tak to pamiętaj...Pomasuję c:
Drugie pytanie:
A jakie jest powyżej poniżenie? Twój cudowny styl? Ten cudowny rozdział? Te cudowne opisy zjawisk bohaterów? To jest poniżenie? Kochana... Skoro ty źle piszesz to ja piszę najgorzej na świecie ;c No dobra... I tak piszę najgorzej, ale ty JESTEŚ NAJWSPANIALSZA <3 Moja ulubiona bloggerka, taka naj, naj, naj :D
Pierwsza odpowiedź:
Nie wzięłam sobie do serca nie komentowania ;) Po prostu nie dawno weszłam na laptopa. Konkurs matematyczny i przedświąteczne obowiązki ;c Mam nadzieję, że się nie gniewasz ;*
Coś o rozdziale:
Ja już nie wiem jak opisywać twoje rozdziały! Wspaniałe, cudowne, wzruszające, najlepsze, piękne... Nie... To jest niestety za mało powiedziane. Powiem Ci tak... Jesteś tak cudowna, że my powinniśmy się cieszyć z tego powodu, że możemy czytać twoje przepięknie napisane rozdziały! ;)
Jejku ;c Smutam troszkę... Bo tak czytam twój rozdział, czytam, aż tu nagle koniec :( to jest tak jak z czymś dobrym... Masz już dużo, ale chcesz jeszcze więcej :D Tak samo jest z twoim pisaniem ;D
Weny nie ma? Och nie! Ma wrócić! I to natychmiast! A jak nie to się na nią fochnę. Dobra nie fochnę się, bo to tylko pogorszy sytuację... Trzeba do niej mówić, błagać na kolanach "Weno powracaj". No, ale nie ja sama tylko wszyscy razem xD
Spóźniłaś z rozdziałem... To nic ;) Aczkolwiek... Nie! To było straszne! Wyobraź sobie lwa, który nie je antylopy przez miesiąc! (tak wiem dziwne porównanie xD). Ja jestem taka "wygłodniała" na twoje rozdziały przez tydzień jak rozdziału nie ma c: A jak nie ma dwóch tygodni rozdziału to już umieram z pragnienia :D
Napisz kiedyś książkę... Proszę... Albo tom książek. Nie wiem o czym, ale napisz. Będę miała co czytać na starość ;* <3
CZEKAM NA NASTĘPNY ROZDZIAł <3 Wszyscy błagajmy "Weno powracaj" ;)
Koffamm <3 Bardzo, bardzo, bardzo ;*
Życzę ogromnej weny!:D
Czałuski :>
Julson <3
uuujjj...
UsuńTroszkę się rozpisałam :> xD
Super!! Czekam z niecierpliwoscia na next :)
OdpowiedzUsuńBoski :3
OdpowiedzUsuńTo co, że troszeczkę opóźniony, ważne, że jest, a jest cudowny ^^
Violetta wcześnie budzi Leona, a ten ma pretensje do niej :D
Czekam na next'a i życzę weny! xxx
~KatePasquarelli
JEJUŚ OLA *.*
OdpowiedzUsuńPrzepraszam że dawno nie komentowałam - problemy ^^ Ale już jestem i normalnie znów sie jaram *.* Zaczne od początku, okejki ? :D
Dlaczego jakoś nie denerwuje mnie już Violetta ? :D to jest dziwne, ja i Violetta ? ble :D ale jakoś teraz taka mi się wydaje wspaniała, ale nie żebym ją wielbiła czy coś xD strasznie podoba mi się jak opisujesz z jej perspektywy, wszystko jest takie delikatne i według mnie spokojne ^^ brawo <3
Andres kochanie ! :D Boże, jak ja go kocham, one jest wspaniały xD Cami przestraszyła się pajakla, haha, a ten bohater oczywiście wszystko uratował, przygarnął ją do siebie i wszystko co złe zniknęło :D MISTRZOWSKIE <3
FEDERICO *.* BOŻE, BOZIUNIU, JEGO KOCHAM TAK ŻE SZOK *.* i jeszcze Lusia, oni są wspaniali <3 Federico, zaliczenie :D haha poczujesz się jak ptak, martwy xD BOŻE ! *.* ALEŻ TO ROMANTYCZNE :D NAJLEPSZE <3
O jejuniu *.* NATY ZAKOCHAŁA SIĘ ! TAK, TAK :D RADUJMY SIĘ <3 TAK ^^ miłość rośnie wokół nas :D hłe, hłe, świetne <3
PISAJ DALEJ ! <3 BO JA CZEKAM, jeden z moich ulubionych blogów które najzwyczajniej kocham *.*
całuski
Marcela ;*
Świetny rozdział :D
OdpowiedzUsuńLeonetta <3
Cares <33
Fedemiła <333
I tak jakby Naxi <3333
Ja już chcę więcej ^^
Ciao, x!
OdpowiedzUsuńJejs! <3
Napisałaś! <3
Dodałaś! <3
Przeczytałam! <3
Rozdział cudny, Słoneczko. ♥
Taki piękny, ojs. ♥
Leonetta, aww! ♥
Cares! Aw aw aw! ♥
Fedemila, oj! ♥
Naxi, oj oj oj! ♥
Kurde. XD Nie udaję mi się napisać komentarzu z sensem. XD
Pani mnie zagadywała (haha, z pewnej strony grazie za rozmowę. <3), a ja teraz nie mam pomysłu dobrego na wyrażenie uczuć. :< XD
Wiedz, że masz taką bardzo bardzo cudowną moc pisania! O tak! ♥
Kocham se Ciebie, mi amore. ♥ Hehs. <3
Pacz, sypię ci serduchami, oj. ^^
Haha, Andres i Camila oraz Federico i Lu, czyli: Strzelanko pytaniami, malutki pajączek (ej, też się ich boję, więc.. nawet te malutkie są groźne! o.O XD) oraz Martwy ptak i roleczky. *-* XD
WYBACZ ZA TO CO ZNAJDUJĘ SIĘ U GÓRY. TAKA TAM JA XD
DO PIĄTECZKU MOJE KOCHANIE! *-* ♥
CIOCIA, CIOCIA, CIOCIA!
CPN, CPN, CPN!
WUJCIO, WUJCIO, WUJCIO!
HEHS. XD ♥
ILYSM. <3
PROSZE O NEXT! ♥
GRAZIE ZA FABUŁKĘ! BUŁKA! HAHA, NIC! *-* xd
CIA(Ł)O. ♥ XD
CAŁUSKI BELLA,
~ Martyna .
Kochana Olu!
OdpowiedzUsuńPamiętasz mnie może? Jestem tą okropną osobą, która tak późno odkryła Twój talent, który niewątpliwie masz. I jest on ogromny, tylko pozazdrościć, serio. Ja zazdroszczę. Twoja historia sama w sobie jest naprawdę niezwykła. Twoje opisy są bezbłędne. Wszystko w tym cudeńku zachwyca.Jestem pod wielkim wrażeniem Twojego talentu, potencjału, tego rozdziału, Twojej osoby. Naprawdę. Ten blog mnie cholernie zauroczył i mam przeczucie, że na zauroczeniu się nie skończy. Moja przygoda z tym blogiem jest bardzo krótka, ale mogę Ci z czystym sumieniem obiecać, że zostanę do końca. Ale no... nigdy nie kończ! To jest za cudowne. Sam rozdział nie jest może bardzo długi, ale nie długość jest najważniejsza. Nie długość, lecz jakość. A tej u Ciebie nie brakuje. W żadnym wypadku! Piszesz na niesamowicie wysokim poziomie, jestem zachwycona tym rozdziałem, tą historią, Twoją osobą, naprawdę.
To, to takie piękne u góry - to wcale nie było poniżenie. Uwierz, że niejedna osoba chciałaby pisać tak jak Ty. Ja na przykład, mogę sobie o tym tylko pomarzyć... Matko, jak ja się cieszę, że pewnego dnia tu weszłam. Nawet sobie nie wyobrażasz jak bardzo. I nie masz pojęcia jak zadowolona byłam, gdy zobaczyłam, że dodałaś nowy rozdział. Pobiegłam od razu go czytać - i nie zawiodłam się, a nawet zostałam, kolejny raz, mile zaskoczona - mimo to jednak komentuję dopiero teraz... Przepraszam, za to potworne opóźnienie. Ja wiem, że jestem okropna a brak czasu nie pomaga w zaległościach, których się dorobiłam. Ale nie o tym.
Zacznę może od końca, okej?
Naxi. Ta para sama w sobie jest wspaniała, czy ktoś w ogóle ma wątpliwości? Ręka w górę. Nie widzę XD Ale czytać o nich u osoby tak zdolnej jak Ty jest naprawdę czymś niesamowitym. Ten sen i uświadomienie sobie przez Naty, że go kocha... wszystko opisałaś po prostu świetnie.
Lu i Fede. Lubię tę parę, nawet bardzo, choć ostatnio mam ich odrobinę dość. Zaatakowali z każdej strony XD Ale u Ciebie to co innego. U Ciebie mogłabym czytać o nich godzinami, serio. Są tacy... uroczy noo <3 Feduś, taki kochany, próbuje ją uszczęśliwić, poprawić jej humor. Chce żeby się uśmiechnęła. (I właściwie osiąga cel) Widać, że bardzo ją kocha.
Cares. Lubię tę parę. A u Ciebie jest ona wprost wspaniała, serio. Camila, która przestraszyła się pająka i dzielny Andres (XD), który ją uspokaja. Jego przemyślenia o tym, że nie byłby tym, kim teraz jest bez niej. Że ona wskazała mu drogę... piękne <3
I na deser - moi ulubieńcy - Leonetta. Aww <3
Pokazałaś nam, że niesamowita, silna, prawdziwa i niezwykle trwała przyjaźń łączyła tę dwójkę. Nadal łączy. Violetta nic sobie nie uświadomiła. Nie wie jak bardzo kocha Leona. (Wiem, że tak jest <3). Natomiast Leon wszystko już dostrzegł. Wszystko zrozumiał. Teraz czuje się nieco niezręcznie przy Niej, a ona po prostu źle to odebrała. Źle odebrała dreszcze pojawiające się na jego skórze, po jej dotyku. W ogóle, nawiasem mówiąc, byoł to mega urocze <3 Cudowna scena, gdzie sobie moja ukochana dwójka wędruje. Niezawodny Leon, który mnie rozbawił. Nic dodać, nic ująć. I znowu to zrobiłaś! Zakończyłaś tak pięknie, tak emocjonalnie, tak poetycko... Aż pozwolę sobie zacytować: "Muszę zrobić wszystko, by odzyskać starego Leona. Nawet za cenę utraty siebie samej."
<< Jeju, Olu, kochana, ja Cię podziwiam. Jesteś moim mistrzem! <3
Przepraszam, że tak marnie i bez sensu. I przepraszam jeszcze za okropną rzecz, którą teraz zrobię... Zaglądnęłabyś do mnie? Kurczę, Twoja opinia byłaby dla mnie bezcenna. Tylko nie spodziewaj się takich cudów jak u Ciebie <3
Weny życzę i już czekam niecierpliwie na kolejny rozdział.
Ściskam mocno
Dulce
Świetny!
OdpowiedzUsuńFedemila i Naxi ♥♥♥
Kocham te pary, są świetne :)
Leon był tu zabawny i z chęcią to czytałam!
http://violletta-fanfiction.blogspot.com/
Zakochałam się *-* Przeczytałam wszystkie rozdziały! XD Oczywiście byłam zbyt leniwa, żeby każdy skomentować ;-; Przepraszaam :C (I oczywiście głupia ja przyznaję się do tego, co źle zrobiłam ;-; )
OdpowiedzUsuńJak zaczęłam pierwszy rozdział to nawet się nie obejrzałam, kiedy doszłam do epilogu ♥ Od razu zaczęłam drugą historię i teraz jestem tutaj ♥ Nie wiem, jak można mieć taki talent?! Pozostaje mi tylko zazdrościć i cieszyć się, że dzielisz się nim z nami ♥ Przyczyniłaś się światu pisząc to opowiadanie.
Rozdział taki ajdhsjhfdsdkehfsjkf *-* Ja chcę Naxi *-* I Leonette *-* I ogólnie pragnę więcej Twoich rozdziałów ♥